Wewnętrzna zgodność

Kiedy mówimy o emocjach, zazwyczaj mamy na myśli te negatywne, bo zakłócają nasz spokój i dobre samopoczucie. Jeśli ich nie rozumiemy, próbujemy z nimi walczyć albo działać pod ich wpływem, co zazwyczaj przynosi niechciane konsekwencje. W istocie negatywne emocje (czyli te odczuwane jako nieprzyjemne) są jak lampki kontrolne w urządzeniu: ostrzegają o nieprawidłowościach w systemie. Jeśli potrafimy je odczytać, potrafimy zapobiec awarii.

Paradoksalnie emocjom odczuwanym jako pozytywne nie poświęcamy tak wiele uwagi. Jak są to super, i już; szkoda, że tak rzadko, i tyle. Tymczasem te emocje też pełnią swoją rolę, wcale nie mniejszą niż te negatywne. Gdyby porównać „pracę” naszych emocji do budowy domu, to te negatywne pilnują fundamentów; pilnują, żeby dom był stabilny; pilnują spełnienia koniecznych do tego wymagań, i są w tym nieustępliwe, nie pozwolą nam budować na piasku, nie da się ich przekupić. Te pozytywne z kolei korzystają z tych fundamentów, żeby umożliwić nam stworzenie czegoś jedynego w swoim rodzaju – żeby umożliwić urzeczywistnienie jakiejś wizji, którą nosimy w sobie, wyrażenie naszej indywidualności, zrealizowanie naszych predyspozycji i talentów.

Nasze odczuwanie to nawigacja: to, co sprawia nam przykrość, to sprawy, którymi musimy się zająć, żeby nasze „fundamenty” nie spowodowały katastrofy budowlanej. To, co sprawia nam radość, to sygnał o kierunku, w jakim mamy iść, o kształcie, jaki mamy stworzyć, o marzeniu, jakie pragniemy spełnić w swoim życiu.

Większość z nas jest na tyle zmęczona atakami negatywnych emocji, że jedyne, o czym marzy, to ich brak, nawet kosztem tych pozytywnych. Gdyby jednak rzeczywiście te negatywne emocje przestały się pojawiać, i nie byłoby tych pozytywnych, okazałoby się, że bez wszelkich emocji nasze życie co prawda stało się spokojne, ale… puste. Bylibyśmy podobni do robotów, których nic nie rusza, ale też nic nie napędza; stracilibyśmy sens życia, bo to radość wskazuje nam, gdzie on jest.

To nie jest tak, że gdyby brakło negatywnych emocji, w ich miejsce pojawiłyby się pozytywne. One nie funkcjonują w ten sposób, mają różne zadania – jedne są strażnikami systemu i mówią, co naprawić, drugie są przewodnikami i mówią gdzie iść, co budować. Jedne pilnują naszego zdrowia i bezpieczeństwa, drugie wskazują nam kierunek samorealizacji. 

Kiedy nie pozwalamy sobie na rozwijanie tego, co nam w duszy gra – swoich predyspozycji, talentów, pasji – tracimy radość, i jedynymi towarzyszącymi nam emocjami będą te negatywne, na dodatek rozmyte jak mgła, nie mówiące o specyficznym problemie, tylko o zapaści całego systemu. Kiedy tracimy kontakt z przewodnikami, strażnicy też przestają pełnić swoją rolę, poddają się – taki stan nazywamy depresją. 

Kiedy aktywnie walczymy z negatywnymi emocjami, zagłuszając je używkami, atrakcjami wyzwalającymi adrenalinę i stałym towarzystwem innych ludzi czy ignorując je, tłumiąc lub racjonalizując (nadając im inne znaczenie), tracimy też kontakt z tymi pozytywnymi; próbujemy wywołać je sztucznie, zmusić do pojawienia się tam, gdzie naturalnie się nie pojawiają. Kiedy tracimy kontakt ze strażnikami, tracimy go również z przewodnikami, a wtedy pogrążamy się w kompletnym chaosie, pozbawiając się kontroli nad swoim życiem.

Kiedy toczy się w nas walka pomiędzy własną samorealizacją a spełnianiem cudzych oczekiwań, dopasowywaniem siebie do istniejących schematów, pozytywne i negatywne emocje pojawiają się na zmianę, z dużą i męczącą intensywnością – odzwierciedlają naszą wewnętrzną walkę, wewnętrzny konflikt na poziomie przekonań: strażnicy rywalizują z przewodnikami, próbując przekrzyczeć się nawzajem, i odczuwamy to tak, jakby dwie osobne siły ciągnęły nas w dwóch różnych kierunkach.

Kiedy jednocześnie weryfikujemy swoje krzywdzące przekonania o sobie (wyciszając w ten sposób negatywne emocje, które tracą powody, żeby się pojawiać) i staramy się robić jak najwięcej tego, co nas uszczęśliwia (co sprawia, że mamy po co budzić się kolejnego dnia), wtedy realizujemy siebie w równowadze. Im bardziej czujemy się silni, zdrowi, pewni siebie, tym większą mamy ochotę na nowe wyzwania, na doświadczanie życia. Kiedy strażnicy współpracują z przewodnikami jak jeden zespół, którym są w rzeczywistości, zaczynamy doświadczać szczęścia.

2 uwagi do wpisu “Wewnętrzna zgodność

  1. Pingback: Jak rozumieć emocje? – Mój przyjaciel Hans

Dodaj odpowiedź do ja-i-hans Anuluj pisanie odpowiedzi