Zdrowie

Gdzieś kiedyś przeczytałam takie fajne zdanie, że „ciało to ekran, na którym dusza wyświetla swój film”. Jeśli założyć, że w duszy nosimy przepis na swoje szczęście, to stan naszego ciała jest jak informacja, na ile jesteśmy w kontakcie ze sobą, na ile udaje nam się ten zapis realizować. Językiem duszy jest czucie, a narzędziem do odczytywania znaczenia informacji przesyłanych przez czucie jest umysł. Jeśli czucie i umysł są dobrze skalibrowane ze sobą, to dusza wyświetla się za ich pośrednictwem w zdrowym, radosnym ciele. 

Wiele kultur zaobserwowało, że problemy fizyczne mają związek z problemami natury emocjonalnej i są związane z naszymi przekonaniami. Większość ludzi akceptuje istnienie efektu placebo (kiedy zdrowiejemy, wierząc, że pomaga nam lekarstwo, które w rzeczywistości jest obojętną substancją) i efektu nocebo (kiedy nie zdrowiejemy przyjmując lekarstwo, które powinno nas uzdrowić, bo nie wierzymy w jego działanie), ale same choroby traktuje jak coś, co zdarza nam się zupełnie  losowo. Z kolei wielu badaczy chorób psychosomatycznych jest przekonanych, że  nie tylko choroby autoimmunologiczne, ale praktycznie wszystkie, jakich doświadczamy, z urazami włącznie, są konsekwencją naszego sposobu myślenia, naszych przekonań i problemów emocjonalnych. Zainteresowanych zgłębieniem tematu odsyłam do książki Michela Odoula „Powiedz mi co cię boli, powiem ci dlaczego” https://alicjazdankowska.blog/2020/04/27/powiedz-mi-co-cie-boli/

Od siebie dorzucę tylko kilka swoich obserwacji. W moim odczuciu istnieje bardzo silna zależność pomiędzy naszym stosunkiem do własnych emocji, a doświadczanymi dolegliwościami i chorobami. To, jak postrzegamy swoje emocje, zależy od tego, jak postrzegali je nasi opiekunowie. Jeśli rodzice uczą dziecko, że odczuwanie emocji jest naturalne i ważne, ale wyrażanie ich musi uwzględniać emocje innych ludzi, dziecko nabywa obu potrzebnych umiejętności: uczy się słuchać siebie i uczy się kontrolować swoje zachowanie z szacunku dla innych.

Częściej bywa jednak tak, że któraś z tych umiejętności zostaje pominięta: albo rodzic uczy dziecko nadmiernie się kontrolować (tłumić swoje emocje bez wysłuchania ich), albo uczy dziecko nadmiernie skupiać się na sobie (lekceważyć odczuwanie innych).

W tym pierwszym przypadku tłumienie potrzeb emocjonalnych przeradza się w tłumienie wszelkich innych potrzeb. Tacy ludzie długo potrafią być silni, niezawodni, znoszący wiele więcej niż inni bez skargi i pozornie zdrowi. Pozornie, bo wyniszczenie postępuje pod powierzchnią, tylko jego sygnały nie są dopuszczane do głosu tak samo jak dziecięce emocje. Tacy ludzie są jak ząb zjedzony przez próchnicę, ale otoczony twardym nienaruszonym szkliwem. Przebicie się problemu w jednym miejscu odkrywa ogrom zniszczenia wewnątrz – najczęściej ciężką chorobę, która według obserwatorów pojawiła się „nagle”. Tłumienie potrzeb emocjonalnych wręcz hydraulicznie powoduje powstawanie problemów ze zdrowiem fizycznym.

Kiedy usztywniamy się  w obronie emocjonalnej, sztywniejemy fizycznie; kiedy emocjonalnie podporządkowujemy się innym, nasz organizm fizycznie też przejmują obcy – wirusy, bakterie, pasożyty, nowotwory; kiedy nie mamy równowagi emocjonalnej, zaburza się równowaga w funkcjonowaniu naszych narządów i układów, prowadząc do powstania dolegliwości i chorób.

W drugim przypadku, kiedy emocje i odczucia z ciała nie są tłumione, a wyolbrzymiane, człowiek żyje jak przy radiu włączonym na pełny regulator. Każda najmniejsza emocja i potrzeba brzmi jak histeryczny krzyk; słuchanie go powoduje dezaprobatę innych, lekceważenie go powoduje, że przybiera na sile i powoduje ataki paniki, napadowe bóle, dolegliwości, które nie mają medycznego uzasadnienia.

Pojawia się lęk, bezsilność, poczucie braku wpływu na swój stan emocjonalny, co często przeradza się w stany lękowe, depresje, natręctwa i inne zaburzenia czy choroby psychiczne.

Wypracowanie sobie właściwego podejścia do swoich emocji powoduje, że odczuwamy to, co jest, bez przejętego od opiekunów filtra. Drobne emocje odczuwamy jako drobne, silne jako silne; reagując na te drobne unikamy pojawienia się silnych, bo wysłuchane emocje nie mają powodu krzyczeć. Czytając swoje emocje z pomocą umysłu jesteśmy w stałym kontakcie ze sobą, ze swoją duszą, która podpowiada nam, co dla nas dobre, co nas uszczęśliwi. Tak jak właściwe pH organizmu uniemożliwia rozwój patogenom, tak i dobre samopoczucie, dobra wewnętrzna energia zapobiega rozwojowi chorób. Dolegliwości i choroby nie są standardem, koniecznością ani karą, są informacją. Aktywujemy je oddalając się lub odcinając od swojego prawdziwego ja, od swojej duszy. Wiele chorób jest „dziedziczonych” w ten właśnie sposób: nie za pomocą genów, a za pomocą wyuczonych przez naśladownictwo mechanizmów reagowania, sztywnych schematów radzenia sobie odciętych od naszych autentycznych zmieniających się potrzeb.

Konsekwencje braku więzi emocjonalnej

Potrzebujemy genów dwojga rodziców, żebyśmy zaistnieli w sensie biologicznym, i potrzebujemy wzorców obojga rodziców, żebyśmy mogli rozwijać się w sensie emocjonalno-społecznym. 

Wiadomo, że fizyczny brak obecności jednego z rodziców w procesie wychowania  powoduje u dziecka zaburzenia samooceny i trudności w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami czy w pełnieniu ról społecznych. Jednak sama fizyczna obecność rodzica nie gwarantuje prawidłowego rozwoju dziecka. 

Nader często zdarza się, że rodzice są fizycznie obecni, ale nie nawiązują z dzieckiem więzi emocjonalnej. Nie nawiązują, bo nie potrafią, ponieważ nie uporali się z własnymi problemami emocjonalnymi. Skutki braku tej więzi mają swoje odbicie w rozwoju emocjonalnym dziecka tak samo, jak nieobecność fizyczna któregoś z rodziców.

Aby nauczyć się zarządzać sobą, potrzebujemy nauczyć się od swoich opiekunów jak siebie wspierać (wzorzec „matki”: wrażliwości i zrozumienia, rodzicielskiego „tak”) oraz jak się chronić (wzorzec „ojca”: stanowczości i wymagania, rodzicielskiego „nie”). 

Generalizując, prawidłowa więź emocjonalna z matką powoduje prawidłowy rozwój własnej wrażliwości, umiejętności rozumienia i wspierania siebie (i w następstwie innych ludzi). Brak lub zaburzenia tej więzi skutkują problemami w zarządzaniu swoją wrażliwością, zwracaniem swojej wrażliwości przeciwko sobie – blokowaniem jej w pewnych obszarach i kompensacyjnym nadużywaniem w innych. 

Z kolei prawidłowa więź emocjonalna z ojcem powoduje prawidłowy rozwój poczucia własnej siły, umiejętności obrony siebie, stawiania granic i wymagań – najpierw sobie, potem innym. Brak lub zaburzenia tej więzi skutkują brakiem umiejętności zarządzania swoją siłą, zwracaniem swojej mocy przeciwko sobie – blokowaniem jej w pewnych obszarach i przemocowym nadużywaniem w innych (wobec siebie, a lustrzanie także wobec innych).

Brak zdrowej więzi emocjonalnej z każdym z rodziców powoduje zakłócenia w rozwoju emocjonalnym dziecka, objawiającem się jego dyskomfortem emocjonalnym, zmianami nastrojów, naprzemiennym poczuciem winy i krzywdy, nieumyślnym, ale nie mniej przez to bolesnym krzywdzeniem siebie i innych. W efekcie z czasem powstają i utrwalają się problemy czy zaburzenia emocjonalne, które nierozwiązane blokują tworzenie więzi emocjonalnej dorosłej już osoby ze swoimi własnymi dziećmi: cykl się powtarza, trauma w postaci braku zdrowej więzi emocjonalnych w rodzinie zostaje przekazana z pokolenia na okolenie.

Stąd cokolwiek robimy dla swojego zdrowia emocjonalnego, robimy to automatycznie dla swoich dzieci, ale także swojego partnera życiowego i wszystkich, którzy pozostają z nami w jakichkolwiek relacjach. Zmiana jednego elementu w systemie zmienia cały system. A sterowniki do tej zmiany są wewnątrz każdego z nas 🙂

Blokady bliskości

Lęk powoduje, że chcemy tworzyć bliskość na swoich warunkach, tylko za pomocą swojej mocnej strony, za pomocą dominacji, która jest przeciwieństwem bliskości. Bliskość powstaje wtedy, kiedy tworzą ją autentyczne osoby. Tam, gdzie działają mechanizmy, prawdziwa bliskość się nie tworzy.

Podobnie jest ze zdrowiem – tam, gdzie są blokady i nie ma przepływu energii, nie ma harmonii, nie ma współpracy, nie ma zdrowia.

O technikach

Często ludzie mówią, że „te psychologiczne triki” nie działają – że nie pomagają im na przykład afirmacje, albo pytania kwantowe, albo próby pozytywnego myślenia, albo ćwiczenie wdzięczności czy asertywności. Ewentualnie na krótko, ale potem i tak wracają do poprzedniego stanu, albo nawet czują się gorzej.


Dlaczego techniki często nie działają? Z tego samego powodu, z którego nie działają na kogoś lekarstwa (efekt nocebo) albo ćwiczenia fizyczne: kiedy się w coś nie wierzy, to po prostu nie działa. A precyzyjniej – kiedy podejmujemy działania, które są sprzeczne z tym, w co wierzymy (nawet nieświadomie), w umyśle tworzy się konflikt. Dawne doświadczenia donośnym głosem zaczynają sabotować to, co próbujemy zrobić przeciwko nim, jakby krzyczały „to nie tak!”.


Na przykład ktoś, kto siebie nie lubi, zaczyna powtarzać sobie w kółko, że jest fantastyczny. Ale jednocześnie zapisane w jego umyśle przekonanie, że jest beznadziejny zaczyna przyciągać trudne sytuacje, które mają potwierdzić to przekonanie, czyli przekonać właściciela umysłu, że jest w błędzie, że sobie nie radzi – że przecież naprawdę jest beznadziejny. Albo ktoś wbrew swojej filozofii życiowej pt.„życie jest ciężkie” próbuje wynajdywać dobre rzeczy we wszystkim co mu się przydarza, a jego umysł przyciąga coraz trudniejsze sytuacje, jakby chciał zmusić swojego właściciela do poddania się, do przyznania, że jednak życie jest zawsze pod górkę.Albo ktoś nieśmiały zaczyna ćwiczyć asertywne zachowania, ale im lepiej mu to idzie, tym gorzej emocjonalnie się czuje, jakby krzywdził innych ludzi. Jego umysł broni swoich starych zapisów, wysyła informację, że asertywne działania są niewłaściwe, nie opłacą się, zaszkodzą – bo tak było wtedy, kiedy był dzieckiem.


Stosowanie technik bez świadomości procesu, który zaczyna się dziać w umyśle, najczęściej nie przynosi pożądanych efektów, a bywa, że przynosi skutek całkiem odwrotny – jeszcze większe przekonanie o własnej bezradności lub braku wartości. Bo to trochę tak, jakby chcieć wyleczyć bolący ząb, ale bez interwencji dentysty, bo to będzie przez chwilę bolało jeszcze bardziej. I ból, i negatywne emocje są informacjami, że fizycznie lub emocjonalnie mamy w swoim systemie awarię. Możemy jednak świadomie zdecydować się na ból, żeby wyleczyć ząb, nastawić złamaną kończynę, przeciąć ropień, przejść operację; i możemy świadomie zdecydować się na negatywne emocje, żeby przeprogramować stare dokuczliwe skojarzenia, pozbyć się lęków.


Jeśli jesteśmy świadomi, że zastosowana technika może spowodować chwilowe pogorszenie samopoczucia (wypłynięcie na powierzchnię tego, co jest sprzeczne z wprowadzaną treścią), to sobie z tym poradzimy, i przeprogramujemy umysł. Jeśli nie rozumiemy tego procesu i zrezygnujemy („bo to nie działa”), jedynie umocnimy to, co chcieliśmy zmienić.


Tak jak lekarstwo może zaszkodzić powodując efekty uboczne, tak jak niewłaściwie wykonane ćwiczenie fizyczne może uszkodzić mięśnie, tak i niewłaściwie dobrane lub wykonane techniki przeprogramowania umysłu mogą przynieść odwrotny skutek. Dlatego warto konsultować się z lekarzem, rehabilitantem czy psychologiem, z ludźmi, którzy wiedzą czy widzą więcej, żeby nie zrobić sobie krzywdy 🙂

Stan umysłu

Uzależnienie to stan umysłu, w którym zgadzamy się zrobić sobie krzywdę w zamian za korzyści lub przyjemności, które pełnią rolę namiastki szczęścia.

Zdrowie to stan umysłu, w którym obrona naszego dobrego samopoczucia odbywa się automatycznie, bez naruszania granic naszej tożsamości czy krzywdzenia innych ludzi.

Równowaga

Równowaga jest jedynym uniwersalnym przepisem na szczęście i zdrowie. Zapominamy jednak, że każdy z nas jest inny i czego innego potrzebuje, że by tę równowagę osiągnąć – czegoś odwrotnego do tego, co ma. 
Dlatego jedni potrzebują spokoju, inni szaleństwa, jedni muszą nauczyć się krzyczeć, drudzy znajdować w sobie ciszę; jedni muszą jeść więcej, inni mniej, jedni potrzebują nauczyć się szanować innych, drudzy siebie… 
Równowaga jest stanem miłości – jest tym samym stanem dla wszystkich, ale jej osiąganie odbywa się absolutnie indywidualną i odmienną od innych drogą.

Pytania

Kiedy potrzebujemy wielu zabiegów kosmetycznych, żeby wyglądać pięknie, to jesteśmy piękni czy jesteśmy uzależnieni od działań podtrzymujących wizerunek, który na chwilę pozwala nam się czuć pięknie?

Kiedy potrzebujemy alkoholu, żeby móc swobodnie rozmawiać z ludźmi, to jesteśmy duszą towarzystwa czy jesteśmy uzależnieni od używania substancji, która pozwala nam przez jakiś czas czuć się świetnie?

Kiedy potrzebujemy uznania innych ludzi, żeby czuć się ważnym, mądrym, inteligentnym, to jesteśmy tacy, czy jesteśmy uzależnieni od tych, którzy sprawiają, że możemy się tak poczuć na moment?

Kiedy potrzebujemy mnóstwa rytuałów, żeby doświadczyć boskiej obecności, to czujemy się częścią tej wyższej siły, czy próbujemy jej dotknąć okazjonalnie, warunkowo?

Kiedy komunikujemy swoje oczekiwania wobec partnera, to tworzymy bliskość, czy używamy kogoś, żeby na chwilę stworzyć sobie dobrostan?

Kiedy potrzebujemy lekarstw, nie jesteśmy zdrowi.

Kiedy potrzebujemy działania, substancji, techniki żeby poczuć się dobrze, to znaczy, że nasze samopoczucie nie jest zdrowe.

Czy można być tak zdrowym, żeby nie potrzebować lekarstw?

Czy można nie używać zabiegów kosmetycznych, substancji psychoaktywnych czy komplementów innych ludzi i czuć się świetnie?

Czy można czuć bliskość z drugim człowiekiem bez ustawiania jego zachowania pod swoje potrzeby i bez dostosowywania swojego zachowania pod jego potrzeby?

Czy można czuć jedność ze światem i Bogiem nie stosując żadnych technik, żadnych rytuałów?

Nauczono nas wierzyć, że jesteśmy z natury niedoskonali – a jeżeli jedyną naszą niedoskonałością jest właśnie to przekonanie?

Granice wysiłku

Siła nie bierze się z optymalnych warunków, tylko z pokonywania trudności. 

Odporność na infekcje nie pojawia się jako skutek siedzenia w domu pod kocem, tylko po hartowaniu na dworze w zmiennych warunkach atmosferycznych.

Kondycja nie bierze się z siedzenia przed telewizorem czy laptopem, tylko z mobilizowania swojego organizmu do coraz większego wysiłku.

Wiedza nie pojawia się podczas snu, tylko aktywnego uczenia się.

Odporność psychiczna nie bierze się z opieki innych, tylko z przezwyciężania swoich problemów.

Wiara staje się wiarą nie wtedy, kiedy wynika z doświadczenia, a kiedy trwa wbrew niemu.

Wysiłek jest konieczny – po to, żeby być zdrowym, sprawnym i szczęśliwym. Ból jest opcjonalny – pochodzi z przesadnego wysiłku albo jest skutkiem jego zaniechania.