W tych obszarach, gdzie słabość każe nam tworzyć sobie strefę komfortu (minimalny wysiłek, rutyna, brak wyzwań, dużo „zapasów,” możliwość skorzystania z nich w każdej chwili), umacniamy słabość, w którą wierzymy.
W obszarach, gdzie czujemy się pewnie, nasza siła każe nam wychodzić poza strefę komfortu, poznawać, doświadczać, rozwijać się. Wysiłek coraz bardziej wzmacnia siłę, o której istnieniu i tak jesteśmy przekonani. Zbyt eksploatowana siła zaczyna obracać się przeciwko nam: odwaga służy, ryzykanctwo może zagrażać życiu; dobroć służy, poświęcanie się może unieszczęśliwiać obie strony relacji; bycie spostrzegawczym i inteligentnym pomaga w życiu, ale manipulowanie innymi może spowodować utratę tych, na których nam zależy.
Żeby znaleźć równowagę w sobie, potrzebujemy namówić naszą słabość do opuszczania strefy komfortu (bo to ją wzmacnia, zamienia w siłę) i jednocześnie przystopować wyzwania dla swojej siły (bo to pozwala jej na nawiązanie kontaktu z innymi obszarami naszego ja). Obrazowo to ujmując siła musi zaczekać, aż słabość do niej dołączy jako siła, żeby w zespole można było zdziałać więcej.
