Głos „ja”

Zobaczenie, w jakim schemacie się funkcjonuje, wcale nie jest łatwe, szczególnie bez drugiej perspektywy z zewnątrz. Po pierwsze dlatego, że schematy umysłu są jak geny – nigdy nie dziedziczy się identycznej kopii, zawsze są to dane wymieszane od obojga rodziców lub od wszystkich osób opiekujących się stale i bezpośrednio dzieckiem. Po drugie dlatego, że ten sam schemat (sposób myślenia) może tworzyć zupełnie różne zachowanie, a różne schematy mogą przejawiać się w podobnym zachowaniu. 

Umysł dziecka z całego swojego wczesnego chaotycznego doświadczenia wyodrębnia pewne zasady, które generalizuje, pewien styl, wzorzec – tak powstaje nasz wewnętrzny „głos”, ten narrator w naszej głowie, który do nas mówi – raczej którym my sami mówimy do siebie. Jest to kontynuacja głosu rodziców i ważnych dla nas w dzieciństwie osób – głos na tyle wymieszany, że nie można go przypisać jednej osobie, i na tyle charakterystyczny dla naszego dzieciństwa, że bezbłędnie rozpoznawalny. Kiedy jest pobłażający i przekupujący, sprawia, że traktujemy siebie jak ofiarę innych ludzi i sytuacji. Kiedy jest surowy i wymagający, powoduje, że sami sobie wysoko stawiamy poprzeczkę. Kiedy jest silnie krytykujący, wszystko (i wszystkich) poddajemy w wątpliwość. Kiedy jest manipulujący, umiemy wszystko (i wszystkich) usprawiedliwić (lub skazać).

Tam, gdzie zachowanie opiekunów nas dotknęło w szczególny sposób, staramy się przekształcić ten głos w jego przeciwieństwo: kłamstwo w prawdę, emocjonalną labilność w stabilność, uzależnienie od czegoś w wolność od tego, zasadniczość w rozumienie, brak zainteresowania w opiekuńczość. Jedynym jednak skutkiem jest to, że w innym miejscu automatycznie wzmacniamy stary wzorzec, jakby dla równowagi, dlatego takie działania najczęściej nie przynoszą trwałego i satysfakcjonującego efektu. Wydaje nam się, że zmieniliśmy tak wiele w stosunku do wzorca ze swojego rodzinnego domu, a znajdujemy się dokładnie tam, skąd chcieliśmy uciec. Zmiany, które nie są zmianami u źródła, powodują jedynie zmianę drogi, objazd, ale nie zmieniają celu – nadal tworzymy to, czego chcieliśmy uniknąć.

Osoba tkwiąca w schemacie może traktować siebie i innych tak jak była traktowana przez rodziców, albo może traktować tak siebie, a innych przeciwnie czy na odwrót – ale jej zachowanie jest jednakowo sztywne, przewidywalne, zasadnicze, według konkretnych wewnętrznych procedur, które nie wynikają z jej autentycznych potrzeb, tylko z przyjętego z zewnątrz założenia. Rodzicielskie filtry nie tylko wpływają na zachowanie, ale i na samopoczucie – ponieważ stanowią przeszkodę w kontakcie z samym sobą, często powodują poczucie wyizolowania, samotności, depresyjnego przygnębienia „bez powodu”; skutecznie przeszkadzają w czerpaniu naturalnej spontanicznej radości z życia.

Osoba, która uwolniła się od swojego schematu, od swojego rodzicielskiego głosu, traktuje siebie i innych jednakowo i elastycznie – w zależności od uczuć i potrzeb obu stron w danej sytuacji. Będąc w kontakcie ze swoimi prawdziwymi potrzebami i uczuciami, reaguje zgodnie z nimi i tym samym zapobiega swojemu złemu samopoczuciu.

„Miłość” warunkowa

Rodzice swoim zachowaniem tworzą w umysłach dzieci przekonanie, że miłość jest warunkowa – że kochają swoje dzieci POD WARUNKIEM, że dzieci będą jakieś (ładne, mądre, grzeczne). Wcześniej czy później dziecko dochodzi do wniosku, że nie potrafi zasłużyć na miłość, być wystarczająco dobre dla swoich rodziców, i rozpaczliwie zaczyna się buntować. („Skoro nie jestem wystarczająco dobry – ładny, mądry, grzeczny – to nie będę jeszcze bardziej, zobaczymy kiedy w końcu powiedzą mi wprost, że mnie nie kochają”.)

W tym momencie zaczyna się więzienie schematu, pułapka bez wyjścia, z której niestety nie wyrasta się z wiekiem. Bycie ładnym, mądrym, grzecznym czy dobrym smakuje jak próba zasłużenia na czyjąś miłość, więc nie przynosi pełnej satysfakcji. Z kolei próby zrobienia na złość dawnym rodzicielskim ograniczeniom mają tym mniej sensu im jesteśmy starsi, szczególnie że czujemy, że najbardziej krzywdzimy siebie samych. Bycie w porządku nie daje satysfakcji i bycie nie w porządku też nie, więc gdzie jest wyjście?

Poza schematem. 

Poza zasługiwaniem na miłość i prowokowaniem odrzucenia, poza sprawdzaniem reakcji tych, na których nam zależy. 

W byciu tym, kim chcemy być zgodnie z tym, co dyktuje nam serce, niezależnie od zewnętrznych standardów i nacisków. 

Jasnowidzenie

Umysł ludzki myśli głównie w schematach, jakie poznał, dlatego tak trudno nam czasem rozwiązać zagadkę logiczną, która wymaga kreatywnego podejścia, zapomnienia o znanych sposobach, i dlatego często dzieci wpadają na zaskakujące pomysły, na które nie wpadają dorośli.

Myśląc o życiu, przyszłości, podejmowaniu decyzji, także myślimy schematycznie, na dodatek bazując na wybiórczych logicznych danych – nic dziwnego, że jasnowidzenie jest rzadkością…

Szaleństwo

Żeby się dowiedzieć, czy można zjeść zupę widelcem, to trzeba zadać sobie to pytanie i spróbować. Jeżeli nie da się zjeść czterech różnych zup widelcem, to najprawdopodobniej nie da się i piątej i następnych. Jak wszystko na tym świecie, widelec działa w określonych warunkach i określonym celu, a nie zawsze i wszędzie. Uznanie wyników eksperymentu pozwala na zmaksymalizowanie korzyści z widelca i oszczędzenie sobie frustracji z niezaspokojonego głodu i zimnej zupy. 

Śmieszne? Bynajmniej. Codziennie większość ludzi próbuje zrobić to samo po raz milionowy, wierząc, że tym razem jednak uzyska inny wynik. Albert Einstein definiował tak szaleństwo.

Scenariusze

Lubimy wiedzieć, jak się zachować – na zasadzie: jak ktoś płacze, to trzeba go pocieszyć, jak ktoś przekracza normy, to trzeba go ukarać. Ludzie są jednak czymś więcej niż maszyną z przyciskami. Czasem jak ktoś płacze, trzeba nim potrząsnąć, pomóc mu się zebrać do kupy. Czasami jak ktoś przekracza normy, to trzeba go zrozumieć, pokazać inną drogę. 

Żaden schemat nie działa zawsze, ale każdy w jakiejś sytuacji się sprawdza, więc mamy tendencję do ich powtarzania i traktowania wszystkich tym samym ulubionym scenariuszem. Ale trafność naszego działania, a co za tym idzie, efekt, jaki otrzymamy, zależy od tego, czy jesteśmy elastyczni i naprawdę rozumiemy drugiego człowieka w jego kontekście, czy przypisujemy mu swoje myślenie, swoje motywy i wciskamy mu na siłę swoje rozwiązania.

Złam schemat

Jeśli nie widzimy logicznego rozwiązania sytuacji w fizycznej rzeczywistości, nie oznacza to, że ono nie istnieje. Raczej istnieje, ale jest niedostępne za pomocą tego schematu myślenia, którym próbujemy dany problem rozgryźć. 

To, co życie mówi do nas każdego dnia na dzień dobry i na dobranoc brzmi: „złam schemat”.

Żyć świadomie

Ludzki mózg tak samo jak mózgi innych zwierząt dąży do zautomatyzowania jak największej ilości zachowań, wytworzenia jak największej liczby schematów, algorytmów, procedur. Generalnie dąży do ukształtowania człowieka jako zwierzęcia z jak największymi szansami na przeżycie w swoim środowisku, bo reagującego automatycznie – czyli najszybciej – na potencjalne zagrożenie. 

Może nie brzmi to dobrze, ale to jest ta strefa komfortu, do której podświadomie wszyscy w jakimś obszarze nieustannie dążymy; co więcej, z którą kojarzymy szczęście – stan, w którym jest bezpiecznie, ciepło, wszystko jest znane, przewidywalne i działa samo, bez niespodzianek i bez naszego wysiłku… Takie marzenie, perfekcyjny obrazek jak z reklamy, stale bezwietrzny słoneczny dzień. 

Tylko że w momencie, w którym przestajemy się rozwijać, uczyć, doświadczać czegoś nowego, zaczynamy umierać jako ludzie, niezależnie od sytuacji i tego, ile mamy lat. Rutyna zabija w nas to, co najbardziej ludzkie, naszą świadomość siebie – to, od czego zależy nasze poczucie szczęścia. Dlatego paradoksalnie często więcej radości czerpiemy z planowania i podróży niż z osiągniętego celu, choć zdajemy sobie z tego sprawę po czasie. 

W tym kontekście sztuką jest żyć tak świadomie, żeby przeciwdziałać każdemu tworzącemu się schematowi, nie dopuszczać do powstania rutyny, nie poruszać się w koleinach, nie deptać w kółko po swoich śladach. Tworzenie prostych schematów reagowania mamy zakodowane biologicznie jako ekonomiczny system przetrwania organizmu; żeby spełniać się jako ludzie musimy świadomie nauczyć się tworzyć dla siebie odpowiednie wyzwania, nie bać się zmian.

Im bardziej w jakimś obszarze czujemy się niepewni siebie, zagrożeni, tym bardziej potrzebujemy schematów działania. Im większe czujemy zaufanie do siebie, oparcie w sobie, tym bardziej rośnie w tej sferze nasza potrzeba i gotowość doświadczania czegoś nowego.

Równouprawnienie

Równouprawnienie czarnych i białych ludzi nastąpi nie wtedy, kiedy czarni bedą mieć to co biali i tyle co biali, ale kiedy nikt nie będzie zwracał uwagi na kolor skóry, tylko na meritum sprawy.

Równouprawnienie kobiet i mężczyzn nie nastąpi wtedy, kiedy kobiety udowodnią, że potrafią wszystko to, co mężczyźni lub że są lepsze w pewnych dziedzinach, tylko kiedy płeć nie będzie kryterium decydującym ponad umiejętnościami i kwalifikacjami.

Dopóki walczymy, tkwimy w schemacie porównywania.

Umysł klasyfikujący i oceniający to umysł uwięziony przez własne – zazwyczaj trudne – doświadczenie; przez lęk uruchomiony przez to doświadczenie. Bo ocenianie i porównywanie potrzebne jest tylko do jednego – do rozpoznania, czy ktoś nam zagraża czy może my możemy zagrozić jemu. Takie nastawienie wynika z przekonania, że musimy ze sobą walczyć, że można się albo podporządkować, albo kogoś zdominować; wygrać albo przegrać.

Nie jesteśmy lepsi i gorsi, jesteśmy różni. I możemy po prostu współistnieć, dzielić się swoją odmiennością, wymieniać się doświadczeniem.

Odrzucenie

Posiadanie generalnego wzorca wychowania powoduje, że albo go nieświadomie powtarzamy, albo próbujemy go odwrócić. Paradoks polega na tym, że w obu przypadkach osiągamy ten sam efekt: powtórzenie tego, czego chcieliśmy uniknąć – odrzucenia. 

Autorytarnie wychowany rodzic rozpieszcza swoje dziecko, które go lekceważy i odchodzi, fizycznie lub emocjonalnie. Rozpieszczony rodzic stawia nadmierne granice swojemu dziecku, które się buntuje i odchodzi. Rodzic osamotniony w dzieciństwie próbuje stworzyć bliskość na swoich warunkach, co jest zaprzeczeniem bliskości, więc jej nie doświadcza.

Nikt nie dostaje miłości, bo wszyscy kierują się swoim lękiem, więc na zasadzie samospełniającej się przepowiedni przyciągają odrzucenie.

Problem

Wydaje nam się, że problemem jest odrywający się guzik. Przyszywamy go, ale naszą uwagę przykuwa reszta guzików, bo w zasadzie nie pasują do tego płaszcza. Wymieniamy guziki i na chwilę czujemy satysfakcję, płaszcz wygląda jak nowy. Ale nie pasują teraz do niego dodatki, jakie nosimy. Kupujemy nowe dodatki, wszystko wreszcie pasuje – i wtedy odkrywamy, że to nie nasz styl i właściwie zdecydowanie wolimy kurtki na zamek… 

Tak mniej więcej wygląda przeprogramowanie schematów myślenia ludzkiego umysłu. Problem nie jest tam, gdzie go widzimy, ale nie zobaczymy gdzie jest, jeśli nie zaczniemy go naprawiać tam, gdzie go widzimy, choć go tam nie ma…