Klatka

Sposób wychowania nas przez naszych rodziców powoduje, że zostajemy wtłoczeni w pewną rolę – poruszamy się w niej jak w klatce, nigdy nie przekraczając pewnych granic. Nawet wtedy, kiedy stajemy się dorośli, nadal automatycznie przestrzegamy limitów wyznaczonych przez pręty klatki, choć samej klatki już nie ma – jak olbrzymie słonie w Indiach przywiązane sznurkiem do palika nie próbują się uwolnić, bo pamiętają, że jak były małe i mocno przywiązane do drzewa, to nic to nie dawało.

Kiedy decydujemy się wbrew swoim lękom zrobić to, do czego nie byliśmy zdolni wobec rodziców, i dać sobie to, czego od nich nie dostaliśmy, sami na nowo definiujemy siebie i swoje możliwości.

O parentyfikacji

Poczucie bezpieczeństwa i prawidłowy rozwój dziecka zależą od jego relacji z rodzicami; na ile dziecko czuje się kochane, rozumiane i wspierane, na tyle wykształca w sobie poczucie własnej wartości, otwartość na innych ludzi i ciekawość świata.

Zdarza się jednak, że rodzice (oboje lub jedno z nich) ciężko i przewlekle chorują, cierpią na zaburzenia psychiczne, są uzależnieni lub po prostu są emocjonalnie głęboko niedojrzali i de facto nie pełnią roli rodzica, paradoksalnie wymagając tego od swojego dziecka – wtedy najczęściej dziecko zgodnie z ich oczekiwaniami przejmuje ich rolę. Staje się rodzicem swojego rodzica – opiekuje się nim fizycznie lub emocjonalnie, zaspokaja jego potrzeby kosztem swoich, uczy się dbać o jego komfort zamiast o własny. Rozwija w sobie cechy, które są konieczne do pełnienia tej roli – odpowiedzialność, empatię, samodyscyplinę, cierpliwość, poświęcenie. Nazywamy to parentyfikacją.

Im mniej miłości taki narcystyczny, skupiony na sobie rodzic okazuje dziecku, tym bardziej dziecko stara się okazywać miłość rodzicowi w nadziei, że swoim poświęceniem zapracuje na jego wdzięczność i szacunek, że w końcu „zmusi” rodzica do okazania mu miłości – bo uczucia rodzica to dla dziecka jedyny dowód na to, że jest coś warte. Dlatego im mniej czasu, uwagi, zainteresowania, docenienia czy wsparcia takie dziecko dostaje, tym bardziej poświęca się dla rodzica, lekceważąc swoje własne potrzeby i emocje, i systematycznie zmierzając ku autodestrukcji.

Przyjęcie roli rodzica przez dziecko powoduje, że staje się ono bardzo silnym i bardzo samotnym dorosłym. Wzorzec relacji z innymi wyniesiony z domu oznacza dla takiej osoby pełne poświęcenie w relacji z drugim człowiekiem, dawanie z siebie wszystkiego, nawet jeśli z drugiej strony nie dostaje prawie nic. Taki ma standard, to jest dla tak wychowanej osoby normą, tylko tak umie funkcjonować, więc takich nadmiernie wymagających, słabych i wykorzystujących ją ludzi przyciąga do siebie: szefa w pracy, znajomych, partnera. Próbuje ich wyręczać, zgaduje ich potrzeby i skupia się na ich samopoczuciu; rozumie, wspiera i usprawiedliwia; praktycznie nosi wszystkich na swoich barkach, biorąc odpowiedzialność za ich komfort fizyczny i psychiczny; wierząc, że nie może być szczęśliwa, dopóki najpierw nie uszczęśliwi wszystkich innych. Nic dziwnego, że ulega permanentnemu przeciążeniu; nie prosi jednak o pomoc, bo nie spodziewa się od innych pomocy – nie ma takiego doświadczenia, że może na nią liczyć. W sytuacji krańcowego zagrożenia w instynkcie samoobrony wycofuje się, odcina od innych, żeby w samotności (bez obciążenia) złapać oddech i nabrać sił… do dalszego dźwigania cudzych krzyży. Nadzieja na bliskość każe takiej osobie walczyć o ludzi, oddać im wszystko co ma, żeby ją zauważono i zaakceptowano. Nadzieja na wolność i samorealizację każe jej uciekać od ludzi, którzy ją krzywdzą, zabierają jej wszystko co ma i dają niewiele w zamian. Ten wewnętrzny konflikt sprawia, że zachowanie takiej osoby wydaje się niekonsekwentne, nieracjonalne, pozbawione sensu: walczy o coś i odpuszcza, odchodzi i wraca, robi krok w przód i krok w tył. 

Kiedy rodzic z jakiegoś powodu pozostaje w roli dziecka, jego dziecko przyjmuje rolę jego rodzica, tracąc własne dzieciństwo, poczucie własnej wartości, zaufanie do innych, radość z życia. Trwała parentyfikacja (niezwiązana z chwilowymi okolicznościami, a wynikająca z utrwalonych postaw rodzicielskich) jest ukrytą formą przemocy psychicznej, która powoduje poważne konsekwencje dla rozwoju emocjonalno-społecznego dziecka. Rzadko jednak dorośli, którzy pełnili rolę rodzica swojego rodzica zdają sobie z tego sprawę. Z jednej strony to ich jedyne doświadczenie z rodzicami, więc taki układ uważają za normę, z drugiej – społeczeństwo chętnie gloryfikuje bohaterskie dzieci, nie chcąc widzieć, ile cierpienia kryje się za tym bohaterstwem.

Języki miłości

Każda miłość mówi innym językiem – inaczej okazuje się ją rodzicom, inaczej dzieciom, inaczej partnerowi; inaczej rodzinie, inaczej obcym. Rola, jaką ktoś pełni w naszym życiu definiuje rodzaj bliskości, ilość poświęconego czasu i pieniędzy, sposób dotyku, siłę więzi, rodzaj wspólnoty.

Kochać znaczy chcieć dla wszystkich tak samo dobrze jak dla siebie, ale nie oznacza to tworzenia bliskości – a tym bardziej intymności – ze wszystkimi tak samo.

Wzorcowa relacja

Pierwsza relacja z opiekunami staje się wzorcem dla relacji z innymi. Decyduje o tym, czy będąc z innymi ludźmi przyjmiemy postawę bierną czy aktywną, dominującą czy podporządkowaną, skupioną na sobie czy na innych.

Jeżeli rodzice wyręczają dziecko i poświęcają mu cały swój czas, dziecko staje się biernym biorcą. Jako dorosły będzie czekać na inicjatywę innych ludzi i oczekiwać, że inni odgadną jego potrzeby i je zaspokoją – tak, jak robili to wcześniej rodzice.

Jeżeli rodzice wymagają od dziecka radzenia sobie z trudnościami i musi ono samo umieć się sobą zająć, dziecko staje się zaradne i samodzielne. Jako dorosły będzie niezależne od innych ludzi, aktywnie tworząc swój własny świat – choć najczęściej w izolacji od innych.

Jeżeli rodzice stale ustępują dziecku, wyrabiają w nim poczucie, że musi dominować i kontrolować – tak też będzie ono później funkcjonować w każdej innej relacji.

Jeżeli rodzice wywierają presję, forsują swoją wizję dziecka wbrew jego potrzebom, wytwarzają w nim postawę podporządkowaną, która sprawi, że także w dorosłym życiu wbrew swoim uczuciom będzie ono ustępować innym ludziom.

Jeżeli rodzice traktują swoje dziecko jak pępek świata, zawsze stawiając jego potrzeby na pierwszym miejscu, jako dorosły będzie ono tak traktować siebie w relacji z innymi.

Jeżeli swoim zachowaniem rodzice uczą lub zmuszają dziecko, żeby stawiało prawa innych ludzi ponad swoimi, w dorosłym życiu w relacjach z innymi będzie ono zapominało o sobie – tłumiło swoje uczucia, negowało swoje potrzeby.

Pierwsza relacja z opiekunami staje się wzorcem dla relacji z innymi ludźmi, wzorcem roli, jaką dorosłe już dziecko będzie pełniło w każdym „my”. Czy będzie biorcą czy dawcą, czy obsługiwanym czy obsługującym, czy będzie tworzącym i dbającym o związek czy korzystającym z niego. Zdecydują o tym zapisane w dzieciństwie automatyzmy, chyba że dana osoba je sobie uświadomi i zweryfikuje, decydując kim chce być dla innych, co chce innym dać, jaką rolę chce pełnić w relacjach.

Nawyk myślowy

Uczymy się myślenia o sobie nie poprzez fakty, a przez nawyk myślowy ukształtowany w przez rodziców i opiekunów.

Dzieci rozpieszczane w dzieciństwie zawsze żądają od innych więcej niż od siebie, więc mają tendencję do myślenia o sobie w kategoriach ofiary; dzieci krzywdzone zgodnie z wzorcem żądają więcej od siebie niż od innych, dlatego paradoksalnie mają tendencję do myślenia o sobie jak o sprawcy cudzego nieszczęścia.

Sygnałem uzdrowienia z roli ofiary lub sprawcy jest pozbycie się poczucia krzywdy lub poczucia winy.