Dobieramy się w pary na podstawie dopasowania, komplementarności. Nasze mechanizmy pasują do siebie jak puzzle, jak klucz do zamka. Jeśli patrzymy na siebie ze zrozumieniem i pilnujemy równowagi w dawaniu i braniu, w relacji panuje miłość; możemy się od siebie uczyć i stworzyć związek partnerski. Jeżeli zatracamy się w ocenianiu i porównywaniu, w nadmiernym braniu lub dawaniu, w relacji rządzi lęk, a nasze postawy polaryzują się coraz bardziej.
Rodzice o skrajnych postawach wychowawczych tworzą specyficzne wyzwanie dla umysłu dziecka. Są jak brytyjskie dwa krany z wodą przy jednej umywalce – jeden z gorącą, drugi z lodowatą. Metaforycznie można powiedzieć, że jeden rodzic wrzuca dziecko na głęboką wodę i odchodzi, żeby nauczyć je samodzielności, a drugi uczy pływać na płyciźnie, zakładając mu rękawki, wkładając do koła, zabezpieczając deską do pływania i kurczowo trzymając za ręce. Słowem dziecko albo nabywa umiejętności, ale w sposób traumatyzujący jego poczucie bezpieczeństwa i potrzebę wsparcia, albo otrzymuje nadmiar wsparcia nie pozwalający mu się uczyć, pokonywać lęk, nabywać umiejętności.
Z powodu tak różnych postaw rodzice są zazwyczaj w permanentnym konflikcie, nawzajem zarzucając sobie brak kompetencji wychowawczych. Jeśli robią to przy dziecku, dostaje ono kolejną informację, że mama i tata to dwa światy nie do pogodzenia. Bywa też, że rodzice się rozchodzą, sprawując nadal naprzemiennie opiekę nad dzieckiem. Wtedy znika nawet wspólne terytorium, powstaje kompletny rozdział. W rzeczywistości i w umyśle dziecka. Każde z rodziców chce się okazać tym lepszym rodzicem, wprowadza swoje zasady, swój porządek dnia; promuje własne wartości, reaguje w typowy dla siebie sposób. Próbuje kontrolować dziecko skuteczniej niż drugi rodzic, często pozwalając sobie na krytyczne uwagi pod jego adresem, podważając jego autorytet i kompetencje w oczach dziecka.
Umysł dziecka próbuje poradzić sobie z tymi sprzecznymi danymi, tworząc dwie wersje rzeczywistości: matczyną i ojcowską. Uczy się zasad przetrwania w każdej z nich i różnych sposobów zdobywania warunkowej akceptacji jednego i drugiego rodzica. To dosłownie znaczy, że przebywając z matką, dziecko żyje w innym świecie, a przebywając z ojcem – w innym. Do tego stopnia, że będąc z jednym rodzicem, stara się zapomnieć o istnieniu drugiego, żeby te dwa różne światy nie mieszały mu się ze sobą, nie utrudniały funkcjonowania. Umysł przeskakuje z jednej wersji dziecka w drugą, co powoduje wybuchy emocji i nieadekwatne zachowania niezrozumiałe dla otoczenia.
Nie wiem, czy można to uznać za predyspozycje do zachorowania w późniejszym wieku na schizofrenię (logicznie ma to sens), ale z całą pewnością raz utworzony podział umysłu i wizerunku pozostaje jako wzorzec funkcjonowania w świecie w dorosłym życiu. Osoby z takim ustawieniem wręcz odczuwają przymus, żeby funkcjonować w podwójnej roli, żyć w dwóch światach. Kiedy przestają obowiązywać dwa światy rodzicielskie, zostają one zastąpione przez inne podziały. Ktoś może krańcowo inaczej funkcjonować w pracy i w domu, ekstremalnie inaczej traktować bliskich i obcych, ludzi i zwierzęta. Ktoś może mieć wewnętrzny przymus prowadzenia podwójnego życia – posiadania dwóch rodzin, które nic o sobie nie wiedzą, posiadania rodziny i prowadzenia romansów na boku, prowadzenia podwójnego życia w rzeczywistości i w mediach… Przykładów może być nieskończona ilość, ale zawsze mają wspólny mianownik: to, co jest, umysł próbuje zamknąć w dwóch rozdzielnych szufladkach; z jednej rzeczywistości zrobić dwie. Jeśli mu się w tym nie przeszkadza, a przy tym zwiększa to ilość otrzymywanych form akceptacji, mechanizm samoistnie się nakręca, automatycznie rozdwajając wszystko, czego taki człowiek doświadcza.
Funkcjonowanie w ten sposób powoduje, że z jednej strony życie jest podwójnie bogate w doświadczenia, a z drugiej – podwójnie wyczerpujące. Nie jest wewnętrznie satysfakcjonujące, bo zużywa energię na mnożenie tego, co jest na powierzchni, nie pozwalając na pójście wgłąb czegokolwiek. Powoduje stały wewnętrzny konflikt między „wersjami” siebie, wyzwalający silne emocje, i poczucie bycia nierozumianym mimo swoich usilnych starań. Skutkuje też stałym i silnym skupieniem na sobie (żeby nie pomylić roli), co nie pozwala na autentyczne zauważenie i zrozumienie innych.
Innymi słowy – możemy żyć niespójnie, płytko i szeroko, albo spójnie, wąsko i głęboko. O pierwotnych ustawieniach decyduje nasze losowe dziecięce doświadczenie, ale kiedy je sobie uświadomimy, możemy dokonać wyboru i zmienić nawyki działania naszego umysłu.
