Kiedy człowiek doświadcza braku, staje się silny, ale smutny; kiedy doświadcza nadmiaru, staje się syty, ale słaby; kiedy doświadcza obu krańców, uczy się jak być i silnym i radosnym.
Równowaga miedzy wsparciem a hartowaniem wzmacnia w nas to co prawdziwe; zarówno nadopiekuńczość, jak i apodyktyczność opiekunów paraliżuje nasz potencjał.
Gdzie kończy się troska a zaczyna się nadopiekuńczość? Gdzie kończy się wymaganie a zaczyna się wykorzystywanie? Gdzie kończy się opieka a zaczyna się usługiwanie? Gdzie kończy się stanowczość a zaczyna presja? Gdzie kończy się pomoc a zaczyna się wyręczanie? Gdzie kończy się korzystanie ze swoich praw a zaczyna się przemoc? Gdzie kończy się zrozumienie a zaczyna usprawiedliwianie?
Lubimy szufladkować, ale biel nie przechodzi po prostu w czerń, tylko najpierw staje się wieloma odcieniami szarości. Nie ma zewnętrznej granicy ani definicji, jest tylko własne wyczucie. A wyczuciem kieruje zestaw przekonań w naszym umyśle, powodujących, że czasem stawiamy granice za blisko, a czasem za daleko.
Czas, w którym rodzice przymusowo spędzają całe dni ze swoimi dziećmi w domu pozwala na zauważenie tego, co umyka w codziennym rytmie wychodzenia do pracy i szkoły czy przedszkola. Pozwala na zauważenie, w którym miejscu automatyzmy rodziców doprowadziły do naruszenia równowagi w zachowaniu dziecka – równowagi, która pozwala na wzajemne cieszenie się swoją obecnością bez negatywnych emocji. Równowagi między prawami a obowiązkami, między dawaniem a wymaganiem, wspieraniem a proszeniem o wsparcie, zrozumieniem a wymaganiem zrozumienia, byciem samemu a byciem z innymi itd.
Cały kunszt wychowania polega na tym, żeby umiejętnie, stopniowo, zgodnie z możliwościami dziecka przesuwać granicę od opieki nad całkowicie zależnym od rodziców niemowlakiem do wspierania samodzielności nastolatka. Łatwiej nam to zobaczyć w obszarze fizycznym, trudniej intelektualnym, najtrudniej w emocjonalnym. Ale wszędzie działa ta sama zasada – „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”.
Stopniowo zwiększając obowiązki dziecka w domu sprawiamy, że staje się współodpowiedzialnym i zaradnym dorosłym. Ale wyręczając je i potem nagle obarczając (bo uznaliśmy, że jest już „duże”), możemy wywołać tylko bunt. Stopniowo ucząc dziecko samodzielności w uczeniu się, kształtujemy dorosłego, który będzie potrafił szukać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Zostawiając dziecko bez podpowiedzi jak to robić („Masz się uczyć”) albo wyręczając je w tym, czynimy je intelektualną kaleką. Stopniowo wymagając od dziecka nazywania swoich emocji, i radzenia siebie z nimi w taki sposób, który nie krzywdzi innych, wychowujemy dorosłego z dużym potencjałem do tworzenia udanych relacji z innymi. Pozwalając dziecku na krzywdzące zachowania na emocjach, kształtujemy agresora; każąc mu tłumić emocje, kształtujemy potencjalną ofiarę, osobę wspierającą agresorów.
Warto się przyjrzeć reakcjom swoich dzieci i emocjom, jakie w nas wzbudzają swoim zachowaniem. Dzieci są doskonałym lustrem przekonań swoich rodziców. Odbijają każdy brak i każdy nadmiar, który od nich otrzymują. Zachowanie dziecka jest reakcją, więc zmienia się wraz ze zmianą, jaką rodzic dokonuje w sobie.