Widzieć sercem

Kiedy chcemy lepiej coś usłyszeć, zamykamy oczy. Zmniejszamy ilość zmysłów, żeby ukierunkować i zwiększyć siłę odbioru, nie rozpraszać się.

Kiedy naprawdę chcemy rozpoznać naturę rzeczy, wyciszamy wszystkie zmysły aktywujące skojarzenia umysłu, żeby zwiększyć siłę odbioru czucia, siłę intuicji. 

Metaforycznie rzecz ujmując ludzi widzi się najwyraźniej sercem, z zamkniętymi oczami. Precyzyjniej – widzimy prawdę tylko przy wyłączonym własnym ego. Ego dba o siebie, i steruje umysłem jak handlowiec („jak mogę na tej relacji zyskać, nakarmić się nią, jak mogę ją kontrolować, jak jej użyć do tworzenia swojego wizerunku”). Ego powoduje, że wybieramy zachowania, które wzbudzą u innych zainteresowanie, docenienie, podziw, zachwyt, adorację. Ale jednocześnie nie jesteśmy w stanie kontrolować innych, żeby utrzymać ich uwagę i głaski i nie zostać zranionym, więc głównym uczuciem towarzyszącym tej strategii jest lęk, który pojawia się jak tylko inni odwracają od nas oczy czy przestają prawić komplementy.

Czucie to język duszy, która podpowiada, co jest korzystne dla nas samych, nie dla naszego wizerunku. Dostajemy w ten sposób informacje, jak mamy dbać o swoje dobre samopoczucie. Słuchając swojego czucia ponad głosem ego w naturalny sposób odsuwamy od siebie źródła negatywnych emocji i stajemy się szczęśliwsi.

Boski pierwiastek

W człowieku jest tyle miłości, ile woli podążania za duszą, sercem, intuicją czy instynktem, jak kto woli to nazywać. Nie wbrew umysłowi, bo umysł nie jest naszym wrogiem. Raczej z jego wykorzystaniem jako narzędzia do zrozumienia czego chce dusza. Bo umysł jest narzędziem – jeżeli utożsamiamy się z narzędziem, stajemy się narzędziem, gubimy swój boski pierwiastek – miłość.

Dodatkowy zmysł

Małe dzieci mają mało danych zapisanych w umyśle, ich zmysły dopiero uczą się rozpoznawania świata. Podstawowym zmysłem jest dla nich po prostu czucie, globalne odczuwanie bez analizowania i nazywania. Jeśli zdarzy się, że to czucie dostarczy lepszych, prawdziwszych informacji niż wzrok, słuch, węch, smak czy dotyk, to czucie pozostaje w dalszym życiu jako równoprawny szósty zmysł. Jeśli stanie się odwrotnie, jeśli dorosły podważy czy wyśmieje dane dostarczone przez czucie, umysł zapisuje skojarzenie jako negatywne i w dorosłym życiu będzie nas zmuszał do opierania się na tym, co mierzalne i dostępne dla pozostałych pięciu zmysłów.

Dlatego jedni z nas kierują się intuicją, a drudzy z niej nie korzystają. Intuicja to dopuszczenie umysłu do korzystania z danych niematerialnych, niemierzalnych, zaufanie im na równi z tymi, które można udowodnić, udostępnić innym. Jeżeli życie to energia w różnych postaciach, to dlaczego kwestionujemy fakt, że możemy tę energię nie tylko zobaczyć, usłyszeć, powąchać, posmakować czy dotknąć, ale też poczuć? Nie możemy zobaczyć smaku, ani usłyszeć dotyku, więc dlaczego dziwne wydaje nam się odbieranie jakiejś formy przekazu energetycznego poza pięcioma zmysłami?