Kiedy chcemy lepiej coś usłyszeć, zamykamy oczy. Zmniejszamy ilość zmysłów, żeby ukierunkować i zwiększyć siłę odbioru, nie rozpraszać się.
Kiedy naprawdę chcemy rozpoznać naturę rzeczy, wyciszamy wszystkie zmysły aktywujące skojarzenia umysłu, żeby zwiększyć siłę odbioru czucia, siłę intuicji.
Metaforycznie rzecz ujmując ludzi widzi się najwyraźniej sercem, z zamkniętymi oczami. Precyzyjniej – widzimy prawdę tylko przy wyłączonym własnym ego. Ego dba o siebie, i steruje umysłem jak handlowiec („jak mogę na tej relacji zyskać, nakarmić się nią, jak mogę ją kontrolować, jak jej użyć do tworzenia swojego wizerunku”). Ego powoduje, że wybieramy zachowania, które wzbudzą u innych zainteresowanie, docenienie, podziw, zachwyt, adorację. Ale jednocześnie nie jesteśmy w stanie kontrolować innych, żeby utrzymać ich uwagę i głaski i nie zostać zranionym, więc głównym uczuciem towarzyszącym tej strategii jest lęk, który pojawia się jak tylko inni odwracają od nas oczy czy przestają prawić komplementy.
Czucie to język duszy, która podpowiada, co jest korzystne dla nas samych, nie dla naszego wizerunku. Dostajemy w ten sposób informacje, jak mamy dbać o swoje dobre samopoczucie. Słuchając swojego czucia ponad głosem ego w naturalny sposób odsuwamy od siebie źródła negatywnych emocji i stajemy się szczęśliwsi.
