„Czekolada” (2000)

Kiedy pisklę wykluwa się z jaja, jego mózg przez kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt godzin (w zależności od gatunku ptaka) uczy się rozpoznawać rodziców. Ten, kto pełni tę rolę w tym czasie staje się wzorcem tożsamości ptaka. 

Z ludźmi nie jest wcale za bardzo inaczej. Ci, którzy opiekują się nami przez pierwsze 6 lat naszego życia nadają nam tożsamość. Swoimi reakcjami na nasze istnienie i zachowanie programują to, jak będziemy siebie postrzegać, z jakimi przekonaniami na temat siebie, innych i całej rzeczywistości będziemy tworzyć swoje życie. W kategoriach energii można by powiedzieć – jaką będziemy mieć częstotliwość wibracji i co będziemy do siebie przyciągać. Jeśli świadomie nie zmienimy tej częstotliwości, to zaprogramowanie może trwać całe życie, determinować nas, więzić nasz potencjał, powodować odtwarzanie w kółko tych samych schematów. Ale nie żyjemy sami na bezludnych wyspach, tylko w mniejszych i większych grupach jak rodziny, współpracownicy, mieszkańcy bloku, osiedla, miasta, kraju, kontynentu, całego świata. Realnie albo wirtualnie, możemy się kontaktować z dowolną ilością ludzi i ich wytworów. Każdy z nich niesie sobą informację dla innych – swoją częstotliwość. Jeśli ta częstotliwość jest wyższa niż nasza własna, staje się dla nas inspiracją. To może być cokolwiek: muzyka i każdy inny rodzaj sztuki; wynalazki ułatwiające życie; teksty albo obrazy przenoszące nas w nieznane nam obszary – te fizyczne, ale i te intelektualne, emocjonalne, duchowe. Ta inspiracja wyzwala w nas tęsknotę za czymś więcej niż mamy, za czymś więcej niż aktualnie doświadczamy, motywuje nas do rozwoju. Doświadczenie wyznacza nam granice, przykłady innych ludzi poddają te ograniczenia w wątpliwość. 

Żeby jednak inspiracja z zewnątrz przyjęła się w nas samych i na stałe podniosła nasze wibracje, a tym samym przeniosła nasze życie na wyższy poziom (materialnie, intelektualnie, emocjonalnie, duchowo), to jak każde ziarenko, musi paść na podatny grunt. Nie sprawią tego ludzie, których częstotliwość jest zbyt odległa od naszej własnej – im raczej zazdrościmy; ich przykład częściej wyzwala w nas bezsilność niż moc. Nie widzimy drogi, którą przeszli, żeby się zmienić, zakładamy, że są ulepieni z innej gliny, bo są tak bardzo inni od nas samych. Często nas irytują, budzą niechęć, a nawet nienawiść, jakbyśmy chcieli ich ukarać za to, że mają to, o czym my nie ośmielamy się marzyć.

Kogoś z budżetową pensją nie zainspiruje milioner; ale sąsiad, który prowadzi z powodzeniem własny biznes – już tak. Kogoś schorowanego i mającego problemy z samodzielnym funkcjonowaniem nie zainspirują sportowcy bijący rekordy, ale koleżanka, która wróciła do zdrowia. Kogoś uwięzionego w toksycznej relacji nie zainspirują szczęśliwe pary z filmów, ale poruszy przykład ciotki, która rozwiodła się po sześćdziesiątce i tryska radością życia. 

Co nie znaczy, że ludzie funkcjonujący ekstremalnie inaczej niż my nie są nam w życiu potrzebni. Ich przykład zmienia nasze myślenie o ograniczeniach, które blokują większość ludzi i stanowią dla nas standard, normę – poddaje je w wątpliwość. Kiedy nie marzniemy tylko w upał, a Wim Hof chodzi po lodowcu bez koszulki, rodzi się pytanie „jak to jest?”. Kiedy Nick Vujicić żyje pełnią życia bez żadnej kończyny, a ktoś znajomy nie wychodzi z domu z powodu pryszczy, to zaczynamy się zastanawiać, co sprawia, że tak się dzieje. Kiedy ludzie po setnych urodzinach biegają w maratonach albo ćwiczą akrobacje, a emeryci wokół nas nie poruszają się bez pomocy, budzi się refleksja czy tak musi być. Każdy taki przykład jest bezcenny, bo sprawia, że zmieniamy myślenie na temat tego, co jest potencjalnie możliwe – nawet jeśli sami tego nie osiągniemy.

Osiągamy to, co jest w naszym zasięgu ustanowionym przez zapisy w naszym umyśle. Nawet jeśli w rodzinnych ustawieniach mamy zapisaną zgodę na minimalny krok rozwojowy, to wiele takich małych kroków może nas zaprowadzić całkiem daleko. Problem w tym, że zmienia nas doświadczenie, nie wiedza. Coś, co angażuje nasze emocje, nie tylko umysł. Jeśli mamy złe doświadczenia, możemy je wymazać jedynie stwarzając sobie dobre, zastępując jeden zapis w umyśle innym.

Pytanie brzmi, jak to zrobić? Jak stworzyć sobie poczucie, że się jest bogatym, kiedy doświadcza się biedy; że się jest mądrym, kiedy inni nas wyśmiewają; że się jest dojrzałym, kiedy inni nas nie rozumieją; że to, w co wierzymy, co myślimy i czujemy, jest ok, skoro inni to odrzucają? W kategoriach energii to pytanie brzmi: jak zachować swoją wibrację, stworzyć, ochronić i stale zwiększać swoje dobre samopoczucie? 

Bardzo trudno jest utrzymać własny dobry poziom energetyczny, jeśli nasze otoczenie wibruje inaczej i zaraża nas przy każdym kontakcie negatywną energią jak wirusem. Taka sytuacja oznacza, że powinniśmy zweryfikować swoje przekonania na temat relacji z innymi; zmienić to, czym się otaczamy, co wpuszczamy do siebie. 

I odwrotnie: wysoko wibrujący ludzie mogą na jakiś czas wprowadzić nas w swoje pole energetyczne, ale jeśli nie umiemy go utrzymać, trwała zmiana w polu naszej obniżonej energii nie nastąpi. W takiej sytuacji powinniśmy zweryfikować swoje przekonania na własny temat; zmienić grunt, żeby zasiane ziarno mogło zakiełkować.

Stworzenie stałej dobrej energii wewnętrznej polega na poznaniu i zaakceptowaniu siebie oraz na traktowaniu siebie jak swojego najlepszego przyjaciela. Jeśli wiemy, kim jesteśmy, odbieramy innym moc definiowania nas. Jeśli akceptujemy siebie z całą swoją historią i wszystkim, z czego nie jesteśmy dumni, odbieramy innym moc ranienia nas. Jeśli rozumiemy, czego potrzebujemy i dajemy to sobie, odbieramy innym moc kontrolowania nas. Jeśli stwarzamy w sobie przyjazne środowisko i wybieramy relacje, które do tego pasują, to i w nas, i wokół nas tworzy się zewnętrzny obszar zdrowej energii, który wspieramy i który nas zwrotnie wspiera.

Jeśli tak nie jest, to znaczy, że wybieramy dla siebie nie to, czego potrzebujemy. Przyczyna jest zawsze ta sama: stłumione lub zdeformowane przez umysł czucie. Informacje z tego zmysłu są konieczne do tego, żebyśmy zrozumieli siebie i rozpoznali, na czym polega nasze indywidualnie spersonalizowane szczęście. Ci, którzy w tym obszarze wibrują wyżej, mogą nam pomóc oświetlić problem, ale zmienić swoje ustawienia możemy tylko my sami.

Jako obrazek do tego tekstu polecam film „Czekolada” (2000) 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s