Z rodzinnego środowiska wynosimy przyzwyczajenie do małej lub dużej ilości dobrych słów, gestów wsparcia, dotyku, wychodzenia nam naprzeciw. Co dla jednych jest manną z nieba, dla innych jest porcją głodową. Są tacy, którzy potrafią przeżyć dzień radośnie na jednym dobrym słowie i są tacy, którzy potrzebują silnego okazywania im uczuć bez przerwy, żeby w ogóle mogli przetrwać.
Ci, którzy byli w dzieciństwie emocjonalnie rozpieszczani, nawet ciepłą rzeczywistość odczuwają jako zbyt chłodną. Ci, którzy byli emocjonalnie hartowani, mają tendencję do jej upiększania, do udawania, że zimne wcale nie jest takie zimne.
Mamy moc zmieniania rzeczywistości – w tym siebie – ale tylko wtedy, kiedy widzimy ją taką, jaka jest, a nie taką, jaką każą nam ją widzieć nasze mechanizmy obronne.
