Rok temu usłyszałam o tej książce, ale jej nie szukałam. Potem zobaczyłam ją w księgarni, zawahałam się, ale nie kupiłam. W końcu przyniosła mi ją inna Kobieta z pytaniem: „Chcesz?”. Znowu się zawahałam – rzadko sięgam po psychologiczne książki, bo trudno znaleźć coś zupełnie nowego, a czytanie o tym, o czym się wie, jest trochę nudne 🤷♀️ Ale coś – pewnie tytułowa Czuła Przewodniczka 🙃 – powiedziało mi: „No weź, spróbuj, przejrzyj, no co ci zależy?”. Wzięłam. Przeczytałam.
Merytorycznie nie znalazłam w tej książce nic, czego bym już nie wiedziała, nic, o czym już nie napisałam po swojemu. Jednak zupełnie odmienny od mojego sposób narracji Autorki sprawił, że był to dialog, rozmowa: jedna strona nazywała swoje doświadczenie i refleksje po swojemu, we własnym języku, tak szczerze i otwarcie, że druga strona potakiwała nieraz ze łzami wzruszenia w oczach „Dokładnie tak, wiesz, ja to nazywam inaczej, ale czujemy tak samo”. Tak działa autentyczność – siła mająca zdolność zmieniania świata. Lekarstwo na „porównywanie swoich kulis z cudzą sceną”. I to jest wystarczający powód, żeby sięgnąć po tę książkę.
Kiedy czyta się o tym samym napisanym w odmienny sposób, innym językiem, z czyjejś osobistej perspektywy, odkrywa się, że tak naprawdę my wszyscy opowiadamy tę samą historię. Nie tylko psycholodzy, nie tylko pisarze, nie tylko kobiety – my wszyscy. Ta historia ma wiele różnych dekoracji i nieskończoną ilość wersji, ale ten sam schemat: jako dziecko dla miłości odcinamy kawałek siebie, jak długo się da próbujemy udowodnić sobie i innym, że możemy żyć bez niego, a kiedy uświadamiamy sobie, że brniemy w ślepą uliczkę, zaczynamy szukać sposobu na odzyskanie tamtej części siebie.
Wszyscy przebywamy tę samą drogę – od tego, co inni podali nam jako miłość, do tego, co sami czujemy jako miłość. Dostajemy różne karty na wejściu i w różnym stopniu potrafimy grać, w różnym stopniu uczymy się od innych, mamy też różne wyobrażenia o wygranej, więc różną motywację. Dlatego każda historia wygląda inaczej, ale jest tą samą podróżą – od przebaczenia sobie, że się nie sprostało rozpoznaniu co było miłością, a co nią nie było; przez przebaczenie innym, że nas zwiedli, oszukali w naszych poszukiwaniach; po przebaczenie Wszechświatowi, że temu wszystkiemu – całemu naszemu cierpieniu – nie zapobiegł. To ta sama podróż od zewnątrzsterowności do wewnątrzsterowności; od poczucia bycia zwykłym bezradnym pionkiem gdzieś poza Miłością, do odzyskania poczucia tożsamości z Nią, i tworzenia w Jej imieniu, przez Nią.
