Pułapki umysłu

Tak jak przez ostatnie dwa lata nie udawałam wirusologa, tak teraz nie zamierzam udawać eksperta od polityki. Jestem natomiast ekspertem od mechanizmów, które rządzą ludzkim umysłem, i o tym jest ten tekst.

Fakt pierwszy: umysł generalizuje – z jednego doświadczenia (szczególnie powiązanego z silnymi emocjami) tworzy automatycznie zasadę. Jeśli ugryzie nas pies, zaczniemy bać się wszystkich psów. Jeśli mamy swojego psiaka, uwielbiamy inne psy. Nasze własne, losowe doświadczenia kieruje daną rzecz, człowieka, sytuację do szufladki „uwaga! zagrożenie!” lub do szufladki „spoko, nie ma się czego obawiać”. Dlatego jedni przysięgną przed sądem, że psy to bestie, inni, że psy to anioły, i to jest ich subiektywna prawda, tego doświadczyli i w to wierzą. Obiektywna prawda zaś jest taka, że pewne psy potrafią zagryźć człowieka, a pewne psy potrafią oddać za człowieka własne życie, i w każdej sytuacji spotkania z psem musimy zdecydować, z jakim mamy do czynienia.

Fakt drugi: umysł segreguje – próbuje otagować każdą informację jako „dobrą” lub „złą”, obrazek jako „ładny” lub „brzydki”; innymi słowy, jeśli temu świadomie nie przeciwdziałać, będzie automatycznie starał się ocenić i podzielić wszystkie dane na pozytywne i negatywne, na czarne i białe, choć to nie odpowiada wielokolorowej rzeczywistości. Ocenianie deformuje percepcję, każe nam widzieć kogoś czy coś jednolicie, pomijać wszystkie informacje, które się nie zgadzają z tym, w co chcemy wierzyć. Ocenianie powoduje, że się mylimy, uwzględniając tylko część danych; pochopnie oczerniamy lub gloryfikujemy innych, co w konsekwencji prowadzi do uczucia wstydu lub rozczarowania, a to nic miłego.

Fakt trzeci: umysł nie zobaczy tego, na co nie jest gotowy. Oznacza to, że jeśli mamy złe doświadczenia z psami, będziemy zwracać uwagę na duże, warczące, wyrywające się osobniki, w tym samym czasie mijając i nie zauważając przyjaznych psiaków wyprowadzanych przez dzieci. Jeśli nie wierzymy w UFO, statek kosmiczny może nawet wylądować w naszym ogródku, a i tak będziemy je uważać za dowcip sąsiada albo próbę wrobienia nas z użyciem ukrytej kamery. Umysł broni swojego systemu przekonań. Im bardziej ten system jest hermetyczny i czarno-biały, tym silniej odrzuca wszystko, co choć odrobinę do niego nie pasuje.

Co zatem możemy zrobić, żeby nasz własny umysł nie sprowadzał nas na manowce, szczególnie w obecnej sytuacji?

Przede wszystkim starajmy się oddzielać fakty od interpretacji. Interpretacje nałożone na siebie powodują efekt jak w zabawie w „głuchy telefon”: to, co było faktem na początku, na końcu często go nawet nie przypomina. Żeby było jasne – nie przestawiam tu żadnej wersji wydarzeń ani własnej opinii, to po prostu przykład: załóżmy, że ktoś mówi: „widziałem grupę ciemnoskórych na ukraińskiej granicy” (fakt). Następna osoba powtarza kolejnej: „mój kumpel widział na granicy Afrykańczyków” (interpretacja przez własne skojarzenie – nie wiadomo, czy byli z Afryki, czy z innej części świata). Ta osoba przekazuje informację dalej: „podobno pełno czarnych z Afryki na granicy, jak stali osobno, to pewnie ich nie wpuszczą” (dopowiedzenie z wyobraźni i generalizacja – na innej naszej granicy takich uchodźców źle traktują, więc tu pewnie też). Ktoś postanawia o tym napisać używając słowa rasizm, ktoś kolejny dodaje prześladowanie, a następny terrorystyczną prowokację. W tym miejscu, w głowie czytającej to osoby zapewne pojawia się czerwona lampka: „ale przecież nie tak było!” – umysł broni swojego systemu przekonań, tego, co już przyswoił (na jakiejkolwiek podstawie) i zintegrował. Właśnie w tym miejscu należy zrobić stop-klatkę i zastanowić się, czy znamy źródło, czy możemy mu ufać; a może wszystko co gdzieś przeczytamy czy usłyszymy w TV bierzemy bezrefleksyjnie za prawdę? Jeśli nie widzieliśmy czegoś na własne oczy, to zwyczajnie nie wiemy, a z dostępnych wersji (fakty, ich nadinterpretacja, wersja podkoloryzowana dla lepszego efektu, celowa dezinformacja) nasz umysł wybierze tę, która najbardziej pasuje do naszej wizji świata, do innych informacji, w których prawdziwość wierzymy. Dlatego większość proputinowskich Rosjan, którym reporterka chciała pokazać zdjęcia zrujnowanej Ukrainy, nawet na nie nie spojrzało, zakładając z góry, że są fałszywe. Podobnie jak przeciwnicy polityczni, którzy wierzą w te fakty, które popierają ich wizję rzeczywistości, i nie wierzą w te, które tej wizji zagrażają. Umysł musi mieć pewność, musi wiedzieć, musi dane zaklasyfikować. A czego można być pewnym w świecie Photoshopa i deepfakeów…? Nie bójmy się powiedzieć „nie wiem”, nie bójmy się wahać, mieć wątpliwości, słuchać różnych opinii z otwartym umysłem, widzieć szare zamiast czarnego i białego. Tym bardziej nie przekazujmy dzieciom swoich interpretacji jako faktów, bo one w obronie tego „co tata powiedział” są gotowe bić się z rówieśnikami na śmierć i życie.

Po drugie, bądźmy obserwatorami własnego umysłu (to nasze narzędzie), a nie jego niewolnikami. Przeciwdziałajmy jego automatyzmom. Generalizując i segregując, zawsze mijamy się z prawdą.

Na przykład: „Rosjanie to mordercy”. A co z tymi, którzy wychodzą na ulice w proteście przeciw wojnie, choć są aresztowani, płacą ogromne mandaty, zostają wydaleni z uczelni? Czy jeśli proputinowskich Rosjan jest więcej, mamy prawo prześladować każdego Rosjanina? Jak tę proukraińską Rosjankę, która od 25 lat prowadzi restaurację w Warszawie, a teraz obawia się o swoje życie?

Inny przykład: „Rosyjscy żołnierze zabijają cywili”. Udokumentowany fakt, tylko oprócz psychopatów strzelających do uciekających rodzin i wolontariuszy niosących pomoc są też zdezorientowani, głodni, przerażeni, płaczący chłopcy, sami poddający się do niewoli, żeby nie musieć tego robić. Ich też na stos?

Nie chodzi o usprawiedliwianie najeźdźców. Chodzi o to, że rzeczywistość nigdy nie jest czarno-biała. To umysł tak chce ją widzieć. Dla jednych Rosjanie to psychopatyczni mordercy, dla innych więźniowie systemu. Dla jednych Ukraińcy to wciąż banderowcy, dla drugich uchodźcy wojenni. Dla jednych Niemcy to hitlerowcy od zawsze i na zawsze odpowiedzialni za całe zło świata, dla innych to rodzina, znajomi, przyjaciele.

A kim jesteśmy my, Polacy? Zbawcami dla jednych uchodźców, mordercami dla innych? Ludźmi dzielącymi się wszystkim z uchodźcami z Ukrainy, spontanicznie organizującymi dla nich pomoc czy trollami wypisującymi obrzydliwe komentarze albo bojówkami obrzucającymi Ukraińców kostką brukową? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, nie ma jednego wzorca Polaka. Może wielu Polaków kradnie, ale wielu się tym brzydzi. Może wielu jest gościnnych, ale są i tacy, co widzą wroga w każdym.

Umysł próbuje generalizować i segregować, ale im bardziej to robi, tym jest dalszy od prawdy. Ludzie są różni, bez względu na swoją narodowość, tak samo jak bez względu na kolor skóry, religię, wykształcenie i co tam jeszcze. We wszystkich powinniśmy wspierać to, co dobre, i nie zgadzać się na to, co krzywdzi. I tyle.

Szczególnie, że logicznie takie podziały nie trzymają się kupy. Mówiąc o Rosji złe rzeczy, mamy na myśli decyzje władz tego kraju, na które zwykli ludzie nie mają wpływu. Mówiąc o Polsce dobre rzeczy, mamy na myśli zryw obywateli i decyzje samorządów, bynajmniej nie działania organizacyjne rządu. Rząd zakazuje organizacjom pozarządowym nawet zbliżać się do białoruskiej granicy (źródło: przemówienie Janiny Ochojskiej w PE), a na ukraińskiej też jakoś nie widać nawet tych autobusów co rozwoziły ludzi na wiece wyborcze i do urn wyborczych, że o innych działaniach organizacyjnych nie wspomnę. Więc to rząd czyni ludzi złymi czy ludzie mogą być dobrzy nawet wbrew rządowi? Przyjmijmy jeden standard dla wszystkich, inaczej mijamy się z prawdą.

Ten tekst nie jest o wojnie, narodowościach i polityce, to tylko przykłady. Żywe przykłady – żeby móc zaobserwować reakcje swojego umysłu, żeby je sobie uświadomić, żeby nauczyć się je kontrolować. Żeby widzieć w drugim człowieku po prostu człowieka, takim jaki jest. Etykietka narodowościowa (jak i każda inna) może nas bardzo zmylić. A podawana dzieciom jako fakt, utrwala się im w umysłach w kategorii „my i oni”, powoduje uprzedzenia, prześladowania, przemoc. Najpierw wobec kolegi z obcym pochodzeniem, potem wobec „tych z głupią fryzurą” (zezem, tatuażem, krzywymi zębami czy nogami, wstaw dowolne); później wobec zwolenników innej partii politycznej czy innego klubu sportowego – a na końcu zawsze jest realna wojna. Czasem na pięści i pałki, a czasem na czołgi i rakiety. „NIE dla wojny” to „NIE dla bycia kontrolowanym przez swój umysł”, NIE dla generalizowania, oceniania i segregacji.

Umysł działa dobrze tylko wtedy, kiedy współpracuje z sercem. (I vice versa, ale to już temat na inny post.)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s