Czytałam tę książkę z mieszanymi uczuciami. Przekonania Christiny na temat natury ludzkiej, miłości czy rozwoju są mi bardzo bliskie, a jednak w opisach jej matki wciąż mi coś zgrzytało. Mój umysł z racji wczesnodziecięcych doświadczeń jest silnie i automatycznie nastawiony na wychwytywanie niespójności, i wciąż się na tym łapałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy mój umysł jest zbyt zamknięty, czy może podchodzę do tekstu zbyt krytykancko, gdzie jest problem…? I nagle zdałam sobie sprawę, że… nigdzie. Po prostu ta książka jest fantastycznym testerem. Jeśli zacznie się ją czytać i szybko z negatywnymi odczuciami odłoży na bok („co za bzdury, to niemożliwe!”), to znaczy, że odzywa się w nas autorytarny Rodzic, broniący swojego zamkniętego systemu przekonań. Jeśli czyta się ją z zapartym tchem, połykając każde słowo, jak jedyną prawdę objawioną, to oznacza, że robi się to z pozycji naiwnego Dziecka, szukającego bezwzględnych autorytetów. Jeśli czytając uważnie próbuje się oddzielić fakty od interpretacji, to głos Dorosłego, który jest otwarty na nowe i nieznane, ale sprawdza tego wiarygodność. I to właśnie robił mój umysł podczas tej lektury. Jestem w stanie uwierzyć w najbardziej spektakularne nadprzyrodzone zdolności, nie kwestionuję wyjątkowości Christiny. To, co budzi moje zastrzeżenia, to sam przekaz, bo uważam, że – jak każdy inny – nie jest pozbawiony filtrów; nie opowiada o faktach, tylko podaje ich interpretację. Christina przekazała matce informacje z dziecięcej perspektywy, bo bez względu na swoją rozszerzoną świadomość Christina była dzieckiem, więc jej dziecięcy umysł traktował jednakowo jej realne doświadczenia, przeczytane informacje (cudzą wiedzę), odczucia z pogłębionej percepcji i wszelkie inne dane jak opowiadania innych ludzi, lekturę bajek, obejrzane filmy, zasłyszane rozmowy itd. Z kolei jej matka opisała wcześniejsze zdarzenia po czasie, interpretując je pod późniejsze swoje przekonania, co nawet nie jest zarzutem, po prostu faktem – każdy umysł tak właśnie działa, dlatego świadkowie w sądzie rzadko są wiarygodni mimo swoich najszczerszych chęci. Dodatkowo obie, i matka, i córka, były pod wpływem religii katolickiej, co w moim odczuciu bardzo wyraźnie (choć pewnie nieświadomie) wpłynęło na interpretację pewnych zdarzeń czy informacji.
Moim zdaniem historia Christiny jest fascynująca i chętnie przeczytam kolejne książki z serii. Ale nie bezkrytycznie, bo są w nich pewne interpretacje, które mnie nie przekonują; nie są spójne, albo raczej próbują być spójne na siłę. I tak tę książkę polecam – jako tester dla swojego umysłu. Bo każdy z nas głosi swoją prawdę, i dopiero złożenie tych subiektywnych prawd pozwala zobaczyć wspólny mianownik, który jest prawdą absolutną. Im więcej poznajemy cudzych prawd, tym bliżej jesteśmy Prawdy prze duże P 🙂
