Aktywator

Mówi się, że mamy wpływ na swoje życie, że sami je tworzymy. A jednocześnie wielu ludzi tego wpływu wcale nie czuje, wręcz przeciwnie, ma wrażenie, że los kieruje nimi chaotycznie i przypadkowo, zupełnie wbrew temu, czego dla siebie chcą. Paradoksalnie jedno i drugie jest prawdą. Metaforycznie mówiąc, to my sami naciskamy przyciski w maszynie, która nas wiezie przez życie, problem w tym, że nie tylko nie wiemy, który przycisk do czego służy (bo przekonania rządzące naszymi wyborami są zapisane w naszej podświadomości, nie zdajemy sobie z nich sprawy), ale na dodatek zazwyczaj jeszcze widzimy te przyciski przez podwójnie deformujące okulary… Mam tu na myśli zniekształcenie odczuwania dziecka w procesie jego wychowania, zaburzające i jego widzenie tego, co jest, i jego ocenę tego, co można z tym zrobić. Generalnie dzieje się to według dwóch schematów.

Kiedy rodzice gwałtownie, bez zahamowań wyrażają swoje emocje, a jednocześnie wymagają, aby dziecko silnie kontrolowało własne (było grzeczne i podporządkowane w sytuacjach społecznych), dziecko rozumie to jako „inni są ok, ja nie jestem ok”. To sprawia, że widzi wszystko i wszystkich (poza sobą) w ulepszonej wersji; wybacza krzywdzące zachowania („bo tak naprawdę ludzie są dobrzy”) usprawiedliwia brak szacunku wobec siebie („ten ktoś pewnie nie chciał”), widzi w ludziach i sytuacjach tylko to, co dobre i pozytywne, jak książkowa Polyanna. Tworzy się u niego przekonanie, że żyje po to, żeby służyć innym. Kiedy mimo tłumienia pojawiają się negatywne emocje, informujące o tej zafałszowanej percepcji, tak ukształtowana osoba obwinia samą siebie, i skupia się na sposobach jak może lepiej, efektywniej kontrolować swoje emocje. To podwójne zafałszowanie w obszarze odczuwania kształtuje dziecko – bohatera. Jako dorosły taka osoba funkcjonuje w paradygmacie „należy poświęcać się dla innych”, nie widząc cudzych przewinień i własnej krzywdy. Jej podwójnie deformujące okulary to wybiórczo widziana rzeczywistość i próbowanie wpływania na nią przez zmianę swojego odczuwania (udawanie, że coś jest lepsze niż jest i udawanie, że jej to odpowiada).

Kiedy rodzice tłumią i ukrywają swoje emocje, jednocześnie pozwalając dziecku na nieograniczoną ekspresję jego własnych (żeby czuło się bezwarunkowo akceptowane), dziecko interpretuje to jako „ja jestem ok, inni nie są ok”. To sprawia, że widzi wszystko i wszystkich (z wyjątkiem siebie) przez czarne okulary, jako niewystarczające i wybrakowane; staje się roszczeniowe („bo inni powinni”), oskarżające („to ich wina”), nie potrafi odczuwać i wyrażać szacunku ani wdzięczności. Tworzy się u niego przekonanie, że inni żyją wyłącznie po to, żeby starać się je zadowalać i uszczęśliwiać. W związku z tym zafałszowaniem percepcji pojawia się mnóstwo ostrzegawczych negatywnych emocji, które dziecko (a potem dorosły) automatycznie i bez zahamowań wylewa na innych, ponieważ tam – na zewnątrz, w zachowaniu innych ludzi – umiejscawia problem. Takie podwójne zafałszowanie w obszarze odczuwania kształtuje dziecko – ofiarę. Jako dorosły taka osoba funkcjonuje w paradygmacie „wszyscy są przeciwko mnie”, nie widząc swojej roszczeniowości i wyrządzanej innym krzywdy. Jej podwójnie deformujące okulary to wybiórczo widziana rzeczywistość i próbowanie wpływania na nią przez manipulowanie innymi (oskarżanie innych, że są gorsi niż są i zmuszanie ich do zwiększonego wysiłku na swoją korzyść).

Mówiąc w skrócie, jeśli rodzice stosują inną miarę do własnych emocji, a inną do emocji dziecka, dziecko uczy się widzieć rzeczywistość przez jakiś filtr (pierwsze deformujące okulary) i umiejscawia swoje poczucie sprawstwa tam, gdzie ono nie działa – w manipulowaniu swoimi lub cudzymi emocjami (drugie deformujące okulary). Wtedy naprawdę trudno o trafną ocenę tego co jest i podjęcie efektywnych działań, żeby zmienić to, co nam nie odpowiada. Trudno o poczucie wpływu, kiedy nie widzi się, z czym ma się do czynienia i próbuje się tym sterować za pomocą niewłaściwego narzędzia.

Wbrew pozorom mamy ogromny wpływ na swoje życie. Pod warunkiem jednak, że widzimy to, co jest jak w zwykłym lustrze, nie jak w krzywym zwierciadle – czyli kiedy w naszym umyśle nasze uczucia i potrzeby są równie ważne jak uczucia i potrzeby innych ludzi, nie mniej i nie bardziej. Nie będąc ani bohaterem, ani ofiarą nie stosujemy innej miary do siebie, a innej do pozostałych; nie szukamy winy w sobie, kiedy jesteśmy krzywdzeni, ani nie krzywdzimy innych, kiedy naszym zdaniem niewystarczająco dbają o nasze uczucia czy zaspokajają nasze potrzeby. 

Wracając do mojej metafory – dopiero patrząc bez zniekształcających okularów na przyciski pojazdu, który nas wiezie przez życie, jesteśmy gotowi do nauki jazdy, do uczciwego wglądu w siebie bez filtrów; do zobaczenia tego, co naprawdę jest i do zmieniania tego, co nam nie odpowiada. Każde uświadomione przekonanie jest jak kolejny opanowany przycisk, który pozwala nam coraz bardziej świadomie kierować naszym pojazdem.

Nasuwa się tu pytanie: skoro kluczem do uzyskania dostępu do wpływu na swoje życie jest przekonanie o równości emocjonalnej wszystkich ludzi, to co zrobić, aby skutecznie przeprogramować swoje myślenie w tym kierunku? Paradoksalnie nie da się tego zrobić głową, bo umysł zrobi dosłownie wszystko w obronie swojej logiki utworzonej na bazie pierwszych dziecięcych doświadczeń. Można to zrobić tylko stawiając czoła temu, co przed sobą ukrywamy przez całe życie w obawie o swój wizerunek: kontaktując się w pełni ze swoimi emocjami, z całą krzywdą, którą wyrządziliśmy innym i sobie. Takie doświadczenie ustawia nas na równi z innymi, odbiera nam chęć dalszego krzywdzenia, aktywuje empatię, przywraca nam ustawienia zgodne z naszą prawdziwą naturą, resetując te dziecięce. 

Ktoś powiedział, że cierpienie jest potrzebne po to, żeby zrozumieć, że jest niepotrzebne, i ja się pod tym podpisuję. Cierpienie ma nas zmusić do uznania krzywdy i do zmiany w sobie tego, co jest jej przyczyną: nierówności w postrzeganiu siebie i innych. A wtedy i krzywda, i cierpienie przestają istnieć, bo stają się niepotrzebne.

2 uwagi do wpisu “Aktywator

    1. Dobry wgląd 😊 Mamy w swoim myśleniu większą lub mniejszą przewagę któregoś schematu, ale ten drugi jest zawsze obecny, bardziej lub mniej utajony. Ma to związek z konkretnymi doświadczeniami – kiedy umysł dostaje sprzeczne dane wzorcowe, tworzy oddzielne „szufladki”. Na przykład można być pracowitym w pracy, leniwym w domu (albo odwrotnie), nienawidzić ludzi i kochać swoje zwierzę, perfekcyjnie kontrolować emocje przed kamerą i maltretować bliskich wybuchami gniewu, itd. Ta sama cecha, ale reagujemy inaczej w zależności od okoliczności, od wyzwalacza. Im mniej jesteśmy jednolici, tym większy nosimy w sobie konflikt, który dopomina się rozwiązania – świadomego ustalenia, kim naprawdę jesteśmy, kim wybieramy być. Dopóki wybieramy pomiędzy schematami, jesteśmy w nich uwięzieni, i czujemy negatywne emocje, które nas o tym informują. Dopiero rozwiązanie „out of the box” pozwala na znalezienie prawdy i pozbycie się negatywnych emocji. Prawdy, że potencjalnie jesteśmy wszystkim, nosimy w sobie i potencjalnego anioła, i potencjalną bestię, i sami możemy wybrać kim chcemy być, jak się zachować, aby dobrze się z tym czuć, bez tych ograniczających schematów utworzonych przez umysł.

      Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s