Umysł generalizuje, stąd nasze doświadczenia w relacji z rodzicami stają się automatycznie przekonaniami na temat innych ludzi i Boga. Tymczasem są to trzy zupełnie odrębne sprawy.
Ci, którzy byli manipulowani, stają się nieufni. Czasem jednak szukają u innych lekarstwa na stare rany, dlatego gdzieś wyrywkowo obdarzają kogoś zaufaniem jak kamikadze, wbrew rozsądkowi – i znowu zostają zmanipulowani, zgodnie z tym, w co wierzą.
Ci, którzy byli ochraniani, z nawyku ufają innym, bo automatycznie zakładają, że inni chcą dla nich dobrze. Są łatwym łupem dla tych, którzy zechcą ich wykorzystać.
Różnica między tymi dwoma typami ludzi jest taka, że ci pierwsi z doświadczenia potrafią rozpoznać, kiedy zostaną zmanipulowani, ci drudzy nie.
Zaś jedni i drudzy muszą nauczyć się tego samego: że bezwarunkowo można ufać tylko czystej Miłości, a innym ludziom na tyle, na ile się z nią utożsamiają.
