Im bardziej poznaję siebie i ludzi, tym bardziej zdumiewa mnie fakt, jak głębokich podziałów potrafimy dokonać w swoim umyśle. Tak głębokich, że można by powiedzieć, że w różnych sytuacjach używamy różnych mózgów, innej filozofii życiowej, wręcz innej osobowości. Działamy jak zahipnotyzowani – konkretny bodziec wywołuje konkretną reakcję i za nic nie dajemy się przekonać, że można inaczej czyli tak, jak reagujemy na inny bodziec.
Możemy być odpowiedzialni w pracy i nieodpowiedzialni w życiu prywatnym, ale nikt nas nie przekona, że możemy na odwrót. Możemy ryzykować w jednej dziedzinie i być maksymalnie zachowawczy w innej, ale nigdy odwrotnie. Możemy płakać ze współczucia czy wzruszenia z powodu ukochanego zwierzaka i być kompletnie nieczułym na uczucia bliskich. Możemy tchórzyć w jednych sytuacjach, a w innych walczyć jak lew. Możemy w jednej sprawie być posłuszni jak dzieci, a w innej negować wszelkie autorytety. Możemy być cierpliwi i gwałtowni, spontaniczni i sztywni, optymistyczni i zamartwiający się – w zależności od tego, na co reagujemy. A reagujemy precyzyjnie i schematycznie tak, jak zaprogramowało nas wcześniejsze doświadczenie – przypadkowe, różnorodne i sprzeczne ze sobą.
Możemy być wszystkim, kimkolwiek chcemy, ale żeby się o tym przekonać, musimy zamienić role i reakcje, zastosować przeciwne strategie, wymieszać to co jest – złamać schematy. Zamienić wydeptane wąskie ścieżki w wydeptane bezkresne pole możliwości.
