Nikt nie rodzi się ani aniołem, ani bestią.
Wszyscy odczuwamy te same emocje – te przyjemne jak radość, satysfakcja czy przyjemność, i te nieprzyjemne jak złość, zazdrość, smutek czy lęk. Odczuwane emocje są neutralnymi informacjami, ani dobrymi, ani złymi.
Niemowlak płacze, kiedy jest mu źle i jest radosny, kiedy czuje się dobrze. Ale im jest starszy i rozumie więcej, tym bardziej rodzice oczekują, że będzie stale zadowolony, bo szczęśliwe i grzeczne dziecko to dowód, że jest się dobrym rodzicem… Kiedy więc dziecko płacze, złości się czy boi, zaczyna być zawstydzane i wyśmiewane, karane odrzuceniem. To rodzic sobie nie radzi (ze swoimi emocjami), ale dziecko szybko uznaje, że jego negatywne emocje są czymś złym, i że ono jest złe, skoro je czuje. Musi coś z nimi zrobić, więc przygląda się rodzicom i naśladuje któreś z nich – albo wypłakuje emocje ukradkiem albo udaje, że nic nie czuje, albo je odreagowuje robiąc krzywdę innym…
W tym momencie dzielimy się na tych podporządkowanych („dobrych” w rozumieniu społeczeństwa) i tych zbuntowanych (czyli „złych”). Zachowujemy się różnie, ale czujemy to samo, i tak samo boimy się „niewłaściwych”, nieakceptowanych przez innych emocji. Tylko w różny sposób z nimi walczymy. Jedni przed nimi uciekają, tłumią je w sobie, żeby nikt nie zauważył, że nie są dobrzy. Drudzy dają tym emocjom ujście prowokując innych, żeby uzyskać od nich potwierdzenie, że są źli.
Nikt nam w dzieciństwie nie powiedział, że żadna emocja nie czyni nikogo złym, bo nie możemy sobie wybrać, co czujemy. Emocja to informacja z systemu, którym jesteśmy. Krzywdzimy dopiero wtedy, kiedy pozwolimy emocjom działać w naszym imieniu. Na podstawie swojego zachowania krzywdzącego innych bezpośrednio lub pozwalającego na krzywdę możemy myśleć o sobie jako złych ludziach, ale skoro to jest jedyny mechanizm poradzenia sobie z emocjami jaki znamy, jeżeli reagujemy automatycznie według wzorca, który nieświadomie skopiowaliśmy, to przecież nie wybieramy zła…
Nikt nie radzi się ani aniołem, ani bestią. Programy rodzinne popychają jednych w jedną stronę, drugich w drugą, ale schematy nie są w stanie uczynić z nas ani anioła, ani bestii – mogą nas nauczyć bezrefleksyjnie grać jedną z tych ról.
Możemy sobie jednak uświadomić swój wzorzec i zrezygnować z programu, roli i scenariusza, a wtedy uzyskamy prawdziwy wybór czy chcemy być aniołem czy bestią. Dopiero wtedy tak naprawdę, świadomie możemy chcieć stać się źli. Ale kiedy mamy wybór, okazuje się, że bycie bestią nie daje ani radości, ani satysfakcji. Kiedy mamy wybór, chcemy być dobrzy. Rodzimy się potencjalnymi aniołami, dlatego tak cierpimy podejrzewając u siebie zło.
