Dostajemy od życia to, czego oczekujemy. Nie to, czego chcemy, tylko to, w co naprawdę – podświadomie – wierzymy. Dokładniej to, czego sami wymagamy od losu zgodnie ze swoim rodzinnym schematem.
Ci, którym dużo dawano, a od których niewiele wymagano, w dorosłym życiu nadal wiele wymagają od innych, niewiele od siebie. Oczekują od losu obfitości i ją dostają – ale nie potrafią jej utrzymać ani wykorzystać, bo trwają w roli roszczeniowego dziecka, a nie partnera w relacji. W tym przypadku zgodnie z życzeniem Wszechświat daje, ale człowiek nie odpowiada, nie potrafi współtworzyć.
Ci, od których wymagano więcej niż im dawano, w dorosłym życiu nadal wymagają dużo od siebie, ale nie od innych. Nie oczekują więc wiele także od losu i niewiele dostają, dochodzą do wszystkiego własnym kosztem i wysiłkiem. Niewiele dostają, bo trwają w roli podporządkowanego dziecka, które boi się o cokolwiek poprosić, nie myśli o sobie jak o partnerze w relacji. W tym przypadku człowiek się stara, ale wierzy tylko w siebie, więc Wszechświat zgodnie z narzuconą mu rolą milczy.
Dawanie i wymaganie są jak dwie strony jednej monety – nie można zastąpić jednego większą ilością drugiego. Tylko równowaga pomiędzy nimi wewnątrz nas samych (w sposobie, w jaki traktujemy wszystkie obszary siebie) tworzy zdrowe i satysfakcjonujące relacje na zewnątrz – zarówno z innymi ludźmi, jak i z siłą wyższą, jakkolwiek ją nazwiemy.
