Popularność tekstów o narcyzmie sprawiła, że wielu ludzi pyta zaniepokojonych: „czy jak ja siebie lubię, to jestem narcyzem?”.
Nie. Lubienie siebie nie jest narcyzmem, jest zdrowe. Problemem narcyza nie jest to, że za bardzo siebie lubi, choć rzeczywiście bezkrytycznie idealizuje siebie w obszarze swojej mocnej strony (tam, gdzie otrzymywał uznanie w dzieciństwie – za urodę, za wiedzę, za humor…) Ale robi to dlatego, żeby pokryć to, czego w sobie nie lubi, jak każdy z nas. Im bardziej coś w sobie idealizuje, tym bardziej coś innego ukrywa.
Problemem narcyza jest to, że widzi tylko siebie. Tak został ukształtowany przez wychowanie nie wymagające empatii, uznania cudzych uczuć i potrzeb. Takie ma bazowe ustawienia umysłu, który po prostu pomija dane o innych jako nieistotne, zbędne. Inni są potrzebni narcyzowi do tego, żeby mógł się w nich przeglądać jak w lustrze – jak bardzo jest mądry czy piękny czy zabawny. Czasami narcyz może sprawiać wrażenie człowieka niezwykle uczynnego wobec innych, ponoszącego koszty, żeby zadowolić obcych ludzi. Ale to nie empatia go do tego nakłania, nie współczucie, a chęć bycia w świetle reflektorów – zebrania gromkich oklasków, głosów uznania, wyrazów wdzięczności. Bez tego narcyz usycha jak kwiat bez wody. Całą energię poświęca na zdobywanie dowodów swojej wspaniałości, bo kiedy przestaje choć na chwilę, zderza się ze swoją słabością w innych obszarach. Wtedy zazwyczaj wybucha, bo król może być rozgniewany, ale przecież nie bezradny…
Kiedy się go głaszcze, narcyz daje z siebie wszystko, więc można go zmanipulować jak dziecko; kiedy próbuje się mu przeciwstawić, będzie strzelał na oślep swoim gniewem, raniąc i krzywdząc; nie zatrzymają go nawet trupy, skończy, kiedy poczuje ulgę.
Nie da się żyć z narcyzem, można jedynie żyć dla narcyza. Tego on oczekuje i takich ludzi do siebie przyciąga: niepewnych swojej wartości, zakompleksionych lub manipulujących, chcących coś ugrać dla siebie za jego pośrednictwem.
Czy narcyz może się zmienić? Teoretycznie tak, jak każdy, kto dojdzie do ściany i poczuje potrzebę przeprogramowania swojego myślenia. Praktycznie to się nie zdarza, bo narcyz zrobi wszystko, żeby do tej ściany nie dojść, nie uznać swojej słabości. Kiedy ktoś odmawia mu wyrazów uznania, on go po prostu porzuca dla nowych fanów, a tych zawsze jest dosyć.
Narcyz jest nieszczęśliwy, wciąż zajęty zaspokajaniem swojego fałszywego głodu, którego zaspokoić się nie da, bo żadna ilość podziwu nie zastąpi autentycznych relacji, szacunku, akceptacji, miłości. Rodzina narcyza też jest nieszczęśliwa, bo bez względu na to, ile włoży wysiłku w uszczęśliwianie narcyza, ani nie wygra z obcymi, których podziw jest cenniejszy, ani nie może liczyć na jego jakąkolwiek wzajemność, bo narcyz po prostu emocjonalnie nie widzi nikogo poza sobą.
