Wirtualne życie może być dobre, pożyteczne. Bo umożliwia nam dotarcie z tym, co chcemy przekazać do znacznie większej ilości ludzi niż jesteśmy w stanie spotkać w realnym życiu. Bo ze względu na kontrolowanie stopnia swojej anonimowości możemy śmielej testować pewne zachowania i sprawdzać reakcje innych na nie, a więc przyspieszać własny rozwój, odkrywać i testować własne talenty. Bo pozwala nam mieć kontakt z tymi, z którymi nie możemy się spotkać, odnaleźć tych, z którymi dawno straciliśmy kontakt, odnowić stare przyjaźnie. Bo pozwala nam natychmiast znaleźć informacje, których znalezienie w realnym świecie zajęłoby nam mnóstwo czasu i wysiłku. Bo sprawia, że możemy doświadczyć rzeczy, na które w realnym życiu potrzebowalibyśmy ogromnych pieniędzy albo drugiego życia.
Wirtualne życie może być szkodliwe. Kiedy uzależnia i staje się nie możliwością, a przymusem. Kiedy zastępuje prawdziwe życie, prawdziwych ludzi i prawdziwe relacje z nimi. Kiedy zabiera nam nasze własne życie i powoduje, że zaczynamy żyć cudzym, wyobrażając je sobie jak w krzywym zwierciadle. Kiedy gramy kogoś innego, inwestując w wirtualny wizerunek kosztem rozwijania prawdziwego „ja”. Kiedy używamy anonimowości do tego, żeby krzywdzić innych.
Wirtualne życie jest jak każda inna rzecz na świecie – ani dobre, ani złe; staje się takie w zależności od tego, jak je używamy, a używamy je tak, jak wszystkiego innego co dał nam los, bo to my sami jesteśmy źródłem tego, co mamy i co nam się przydarza. Tak więc Twoje życie wirtualne jest lustrem Twojego umysłu, Twoich potrzeb i marzeń, ale także kompleksów i sposobów ich kompensacji. Im bardziej Twój wizerunek w sieci różni się od prawdziwego Ciebie w Twoim realnym życiu, tym silniej wysyłasz informację, że nie jesteś szczęśliwym człowiekiem.
