Kiedy ludzi silnie łączy jeden rodzaj więzi, wydaje im się, że to podobieństwo przełoży się na wszystkie pozostałe obszary – jednak zazwyczaj tak się nie dzieje.
Czasem ludzi łączy zauroczenie wyglądem, czyjaś stała fizyczna obecność, zgranie w sporcie albo wyjątkowy seks, ale kiedy próbują na tym budować związek, okazuje się, że mają zupełnie odrębny sposób myślenia, a na dodatek nie potrafią dzielić się tym, co myślą i czują, i życie ma dla nich różny sens.
Czasem ludzi łączy wspólne hobby, pasja, praca – ale kiedy chcą na tym budować bliskość, okazuje się, że nie ma między nimi ani chemii fizycznej, ani innego głębokiego kontaktu (emocjonalnego, duchowego).
Czasem ludzie ufają sobie i zwierzają się sobie jak przyjaciele, ale to też okazuje się za mało na zbudowanie głębokiej partnerskiej relacji – kiedy nie łączy ich ani fizyczna ani duchowa jedność, a intelektualne zainteresowania i wyzwania kierują ich w różne strony.
I zdarza się tak, że łączy ludzi wspólna częstotliwość duszy, ale dzieli fizyczny dystans i brak wspólnego języka do komunikacji, różni kultura i tak odmienne ustawienia umysłów, że nie pozwalają na zrozumienie siebie nawzajem.
Tęsknota za bliskością z drugim człowiekiem każe nam szukać swojego „bliźniaka”, kogoś podobnego, „działającego” tak samo, z którym bycie razem jest kwestią bezproblemową, naturalnie satysfakcjonującą obie strony. Ta tęsknota jest tak silna, że zadowalamy się podobieństwem w jednej sferze, zakładając, że reszta sama się ułoży. Ale zazwyczaj się nie układa, bo tę bliskość, za którą tęsknimy, można poczuć wtedy, kiedy łączy nas z kimś wspólny język we wszystkich czterech sferach naszego funkcjonowania.
