W relacji z rodzicami tworzy się wzorzec bliskości z innymi ludźmi – przekonanie, na ile można innym ufać, liczyć na ich wsparcie i zrozumienie. Jeżeli generalny wzorzec bliskości zapisany na tej podstawie mówi „możesz zaufać innym ludziom”, narażamy się na to, że inni to wykorzystają, użyją do realizacji własnych celów; takich też ludzi przyciągamy do swojego życia. Jeżeli wzorzec mówi „lepiej nie ufać innym” – trzymamy dystans, boimy się całkowicie zaangażować, boimy się bliskości – i gromadzimy wokół siebie ludzi odpowiadających temu przekonaniu.
Żeby nauczyć się realnie wybierać, komu można zaufać, a komu nie, trzeba poznać przeciwny koniec do tego, który się otrzymało w doświadczeniu. Niezależnie od generalnego wzorca łatwiej jest nam zaufać innym w sferze swojej mocnej strony i nie ufać w zakresie tego, co uważamy za swoją słabą stronę. To powoduje, że w pewnych sprawach ufamy innym podwójnie, nadmiarowo, a w innych wcale, tworząc przed nimi blokadę. A dopóki trwa taki wewnętrzny dualizm (brak zaufania do jednej części siebie i nadmierne zaufanie do innej), rzeczywistość go odbija i jedność (bliskość, poczucie wspólnoty) nie następuje.
