Wrażliwość to kontakt z duszą. Tracimy ten kontakt tam, gdzie przerwał go odziedziczony od opiekunów lęk, zachowujemy go tam, gdzie umysł go nie zablokował swoimi mechanizmami obronnymi.
Wrażliwość powoduje, że się rozwijamy – czujemy, co w danym obszarze (fizyczności, intelektu, emocjonalności) nam nie pasuje, czego nie chcemy, co się nie sprawdza, a co jest z nami kompatybilne, dla nas korzystne, wzmacnia nas, przynosi radość i satysfakcję. Wrażliwość, czucie, jest jak podpowiedź, która motywuje nas do zmiany w naturalny, bezbolesny, radosny sposób. Każda zmiana w jednym miejscu powoduje jednak zgrzyt, niedopasowanie, konflikt z zablokowanymi obszarami; jest jak krzyk, który dociera tam, gdzie nie dotarł szept; powoduje gwałtowną i bolesną zmianę, konieczną, żeby zablokowane obszary dołączyły do pozostałych i współpracowały.
Kiedy spotykają się osoby o podobnej sile wrażliwości, lecz przejawiającej się w przeciwnych, uzupełniających się obszarach, inspirują się nawzajem do rozwoju w perfekcyjny sposób. Razem stanowią całość, ale nie mogą z niej korzystać, bo połowa jest jak za szklaną szybą, niedostępna. Widzą marzenie swojej duszy i nie mogą go dotknąć, wziąć, dostać – więc cierpią. Ale wspólna częstotliwość powoduje, że prowokują się nawzajem tak długo, aż każde z nich odzyska kontakt ze sobą w każdym obszarze swojego ja; aż wrażliwość obejmie na powrót każdy obszar, aż przestaną bać się czuć w każdym zakamarku siebie. Tego chce każda dusza, do tego dąży: do odzyskania tego naturalnego radaru, z którym się rodzimy, i który tracimy mniej lub bardziej w procesie wychowania i socjalizacji; do odzyskania wspólnego języka, połączenia z Wszechświatem.
Wrażliwość to kontakt z duszą, ze sobą, ze swoim rozwojem. Ta wrażliwość ma swoją częstotliwość – z jednymi ludźmi nadajemy na tych samych falach wbrew logice, z innymi nie potrafimy się dostroić mimo sprzyjających okoliczności.
