Kiedy wierzymy, że jesteśmy konsumentami życia, zależnymi od tego, co wokół nas, wybieramy wśród „gotowców”: jemy to, co ktoś przygotował lub wymyślił, ubieramy to, co ktoś nam wskazuje jako modne, kupujemy to, co zachwalają w reklamach, chodzimy do pracy, która jest najmniejszym złem i wybieramy dla siebie ludzi, którzy nas najmniej krzywdzą. I nie potrafimy poczuć się szczęśliwi, wciąż coś jest nie tak.
Kiedy wierzymy, że jesteśmy twórcami życia, mającymi wpływ na to, co wokół nas, traktujemy rzeczywistość nie jak sklep z gotowymi zestawami kloców Lego, wśród których musimy wybrać coś dla siebie (czasem oszukując i kradnąc klocki z innego zestawu), ale jak magazyn pojedynczych klocków, które są inspiracją do ułożenia własnej, indywidualnej, osobistej i unikatowej budowli. Robimy to za pomocą nazywania swoich uczuć (co oznacza ich zrozumienie, jak: „to jest duży żółty klocek”), uświadomienia sobie swoich potrzeb (jak: „chcę dużo zielonych klocków i cztery kółka”) i budowania swojej rzeczywistości przez skupianie się na tym, czego chcemy, co nam służy; przez wdzięczność za to, co powoduje, że czujemy się zadowoleni, radośni, szczęśliwi. Koncentrowanie się na tym, czego nie chcemy, nie potrzebujemy i co nam się nie podoba nic nie wnosi do procesu budowania, jedynie zatrzymuje nas w miejscu. Kiedy wierzymy, że jesteśmy twórcami swojego życia, jemy to, co sobie przygotujemy ze składników, na które mamy ochotę; ubieramy tak, żeby czuć się komfortowo; kupujemy to, czego potrzebujemy; znajdujemy pracę, które nas cieszy i rozwija; przyciągamy ludzi, z którymi nam się dobrze żyje.

Proponuję niedzielną refleksję: w jakich obszarach czuję się konsumentem uzależnionym od tego co jest, zdanym na to, co oferuje moja rzeczywistość („mogę wybrać, ale nie ma tu nic dla mnie”), a w jakich obszarach jestem niezależnym twórcą zainspirowanym przez świat wokół mnie („robię to jak lubię”)?