Czasem z wewnętrznego przymusu dyktowanego przez jakieś stare skojarzenie zdobywamy się na nadludzki wysiłek niczym wpychanie ciężarówki pod górę własnymi rękami. A potem okazuje się, że:
a) ciężarówka ma sprawny silnik i kierowcę
b) to nie jest nasza ciężarówka
c) ciężarówka wcale nie zamierza jechać na szczyt
d) szczyt tej górki nie jest również naszym celem.
I ze szlachetnego męczeństwa w imię idei pozostaje bezużyteczna syzyfowa praca.
Ale zostaje też świadomość, że skoro tak długo pchaliśmy bez pomocy tę ciężarówkę centymetr po centymetrze wbrew wszystkiemu, to znaczy, że mamy ogrom siły, musimy tylko nauczyć się jej używać z pożytkiem dla siebie i innych…
