Świadomość rodzi się przez nazywanie tego, co się czuje. Trudno to robić dla siebie, dlatego potrzebujemy „lustra” – kogoś innego, nawet wyimaginowanego, komu próbujemy to wytłumaczyć, dla kogo jesteśmy zmuszeni to nazwać. Wtedy dopiero sami zaczynamy to rozumieć. Na ile komunikujemy się emocjonalnie (o emocjach, ale nie na emocjach), na tyle rośnie nasza samoświadomość.
