Czy kiedy jedziemy samochodem na wycieczkę, zastanawiamy się nad tym, jak działa silnik?
Czy kiedy wciąga nas serial w TV, zastanawiamy się, w jaki sposób każda scena była reżyserowana?
Czy kiedy się ktoś do nas uśmiecha, zastanawiamy się, który obszar w jego mózgu właśnie się aktywował?
Nie, jeśli się na tym nie znamy. Nie, jeśli wszystko jest w porządku. Nie, jeśli chcemy postrzegać świat jako magię bez mechanizmów.
Tak – jeśli jesteśmy w tym specjalistą, ekspertem. Tak – jeśli coś nie działa. Tak – jeśli zdecydowaliśmy postrzegać świat jako zbiór mechanizmów bez magii.
W obszarach, gdzie czujemy się pewnie, mamy doświadczenie i wiedzę, zazwyczaj pojawia się tendencja do skupiania się na technikach, mechanizmach, schematach, wzorcach – kosztem magii, kosztem odczuwania, radości przeżywania.
W obszarach, których nie znamy z doświadczenia i nie mamy o nich wiedzy, wszystko pozostaje dla nas magią – choć tak naprawdę pod każdą magią kryje się jakiś mechanizm działania, który warto znać na wypadek, gdyby go trzeba było naprawić, poprawić lub zmienić.
Generalnie nasze doświadczenie życiowe sprawia, że z bezradnego dziecka-obserwatora oczarowanego magią świata stajemy się racjonalnymi technikami w spektaklu magii, zajętymi naprawianiem czy ulepszaniem tych mechanizmów, na których się znamy.
Prawda jak zawsze leży pośrodku – warto mieć wiedzę, żeby w razie potrzeby móc naprawić to, co szwankuje, ale nie warto pozwolić tej wiedzy czy technice odebrać sobie głębi odczuwania. Żeby radości przeżywania nie zastąpić satysfakcją z bycia ekspertem. Żeby zachwytu zachodem słońca nie zastąpić wykładem z astrologii. Żeby smaku jedzenia nie zastąpić liczbą kalorii albo ilością witamin.
Bo inaczej stając się okulistą możemy stracić zdolność do romantycznego spojrzenia komuś w oczy 😉
