Nie można niczego poprawić zanim nie zobaczy się tego takim, jakie jest. Jeśli chcemy pokazać innym dopiero ulepszoną wersję siebie, jesteśmy skazani na życie w stałym lęku – nigdy nie będziemy czuć się na to wystarczająco dobrzy, bo wiemy, że zawsze możemy być lepsi. Tak działa umysł, produkując scenariusz z połączenia sprzecznych przekonań: tego pochodzącego z miłości, że możemy się dowolnie zmieniać, i tego pochodzącego z lęku, że ta zmiana jest możliwa pod pewnymi warunkami, kiedyś, jakoś – potencjalnie, nie tu i teraz.
Miłość zaczyna działać cuda w momencie, kiedy zaakceptujemy siebie bezwarunkowo, takimi jacy jesteśmy – tak, jakbyśmy tacy mieli zostać na zawsze. Wtedy dopiero uzyskujemy wolność do nieograniczonego zmieniania siebie.
