Istnieje taka definicja przyjaźni mówiąca, że zawsze stoi się po stronie przyjaciela, bez względu na to co zrobił. Tak też często rodzice rozumieją wspieranie swojego dziecka.
Zawsze pytam – a jaka jest korzyść z tego, że przyjaciel dołącza do przyjaciela, który idzie do piekła? Dwóch w piekle? Przyjaciel (czy rodzic) jest po to, żeby pomóc komuś widzieć co jest dobre, a co szkodliwe czy krzywdzące w jego zachowaniu. To takie zaufane drugie „ja”. Skoro zaufane, to nie powinno przekłamywać rzeczywistości.
Problem polega na tym, że utożsamiamy czyn z człowiekiem – bronimy człowieka, jakbyśmy siebie i innych chcieli przekonać, że nie jest zły tak jak to co zrobił. Albo że to co zrobił nie jest takie złe, bo człowiek nie jest zły, przecież go znamy.
A zachowanie jest jak ubranie – mamy jakiś styl, ale i tak za każdym razem wybieramy od nowa, dowolnie. Dobry człowiek (taki, który zazwyczaj zachowuje się w porządku wobec innych) może zrobić coś paskudnego i odwrotnie – ktoś, po kim niewiele się spodziewamy może zaskoczyć bohaterską postawą. To jaki jest wtedy – dobry czy zły?
Człowiek jest jaki jest, zachowuje się różnie. Przyjaźń czy dojrzałe rodzicielstwo polegają na tym, że pomaga się widzieć to co jest bez oceniania i odrzucania, wspierając w wybieraniu tego co dobre.
