Kiedy w dzieciństwie odczuwamy brak jakiejś formy rodzicielskiej miłości, nasz umysł wynajduje sposób, jak to sobie skompensować; jak to zrobić, żeby poczuć się kochanym nie dostając tego, czego się naprawdę potrzebuje: obecności, opieki, kontaktu, życzliwości, wsparcia, poszanowania, zrozumienia, granic wytyczonych z szacunku wobec innych i z troski o bezpieczeństwo samego dziecka.
W formie bezpośredniej kompensacja wyraża się w szukaniu przyjemności jako namiastki miłości – np. jedzenia, kontaktu fizycznego, prezentów, pieniędzy, alkoholu, słodyczy – czegokolwiek, co szybko na chwilę poprawi nam samopoczucie. Jak dbająca o dobrostan dziecka ręka matki.
W formie pośredniej kompensacja to działanie mające na celu otrzymanie czyjejś akceptacji, podziwu, docenienia, wyróżnienia. Często jest to praca, kariera zawodowa, bycie duszą towarzystwa, bycie kimś ważnym lub wyjątkowym w jakiejś społeczności – cokolwiek, co poprawi na moment naszą samoocenę. Jak akceptujące spojrzenie ojca.
Kiedy używamy czegoś zgodnie ze swoimi autentycznymi potrzebami, następuje moment nasycenia – mamy dość danej przyjemności czy pełnienia danej roli, zaczynamy czuć przesyt i potrzebę zrównoważenia tego czymś innym.
Sygnałem, że coś sobie kompensujemy, jest brak nasycenia, zanik wewnętrznej kontrolki stopu. Nieważne, czy to jest jedzenie czy brylowanie w towarzystwie, nie potrafimy się zatrzymać, powiedzieć sobie „dość”; umysł dominuje uczucia i nie zauważamy granicy, za którą zaczynamy sobie szkodzić.
To właśnie jest zgubna logika umysłu – tracimy kontrolę, ścigając zastępniki miłości, które miały być lepsze, bezpieczne, bo – w przeciwieństwie do samej miłości – dające się kontrolować…
Możemy całe życie próbować zatkać tę „czarną dziurę” z dzieciństwa szeroką gamą przyjemności czy próbować ją zacerować zapracowywaniem na uczucia innych, ale nigdy nam się nie uda poczuć w ten sposób tej miłości, której pragnęliśmy jako dzieci.
Żeby poczuć się kochanym, musimy dopuścić do głosu uczucia, które umysł dziecka stłumił i przekierował na boczny tor, na manowce. To uczucia wiedzą, czego nam trzeba, nie racjonalizujący je umysł.
